poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozdział III

„uwaga Uwaga. Drodzy pasażerowie, zbliżamy się do lądowania. Proszę zapiąć pasy w celu Waszego bezpieczeństwa. Gdy już wylądujemy proszę spokojnie udawać się do wyjścia. Bagaże będą czekać na lotnisku. Mamy nadzieję ze podróż była udana.”
Rozległ się głos pilota. Uff, już Barcelona. Jestem na miejscu. Adam siedział obok i przyglądał mi się. Myślał ze tego nie widzę. W reku dalej trzymałam list od Macka. Adam co chwila na niego zerkał bo było widać pięknie zaadresowaną kopertę, automatycznie mnie o to zapytał.
-Tak patrzę i patrzę na te pismo i musze przyznać ze ładne. Od przyjaciółki?
-Niestety nie. Ja już chyba nie mam przyjaciółki. Opowiem Ci wszystko wieczorem. –cicho odparłam.
-Dobrze, nie będę naciskał. A gdzie będziesz nocować? Hotel czy ktoś znajomy?
-Szczerze to miałam plan przyjechać tylko na jeden dzień, ale chyba zostanę dłużej. Pewnie hotel, tylko nie orientuję się tutaj za bardzo.
-mam taka propozycję . Mieszkam tutaj sam, także przyjechałem na parę dni-w sprawie pracy. Mam duże mieszkanie Znajdzie się dla Ciebie kąt. –zaproponował mi to tak elegancko
-nie chciałabym robić kłopotu-zastanawiałam się w duchu czy nie przyjąć propozycji.
-To żaden kłopot, mieszkanie jest duże. Jeśli krepujesz się to możesz być na piętrze a ja na parterze. Co Ty na to?
-nie ma problemu.-odparłam i zamknęłam oczy.
Samolot wyładował. Moim oczom ukazał się świat nie do opisania. Pełnia kolorów, błękitne niebo a w oddali widać tylko piękne morze Śródziemne. Marzenie. Zawsze chciałam tu mieszkać. Ale Polska to mój kraj, tam mam rodziców i wszystko co kocham.  Wyszłam powoli z samolotu, bagaże już czekały na zewnątrz. Wzięłam swoja walizkę i poszłam w kierunku wyjścia. Zatrzymało mnie wołanie Adama. Na śmierć o tym zapomniałam.
-Annnnniuuuuuu! Cholera! Anka, poczekaj nie mam kondycji nastolatka.-biegł a za nim taksówkarz który na niego już czekał wcześniej.
-O przepraszam. Zamyśliłam się i zapomniałam o tym ze u Ciebie mam nocować. Wybacz. –odparłam skruszona.
-Wybaczam, a teraz chodźmy.
Wsiadłam do taksówki i pierwsza rzeczą jaką zrobiłam to przykleiłam nos do szyby i podziwiałam widoki. Wielkie budynki, pałace i wąskie uliczki. Mnóstwo ludzi na drodze-oni wcale nie patrzą na to ze coś jedzie- To jest piękne. Dzieciaki wyskakujące z mieszkań, bawiące się w przestępców i policjantów. Zapachy jak nie z tej ziemi. Czułam bazylię z domieszki szafranu i lekka woń cynamonu. Obłęd, totalny obłęd. Już nie dziwię się ze Maciek zakochał się w tym miejscu. Jeszcze chwila i ja to zrobię. W pewnej chwili usłyszałam śmiech.
-hahahaha. Anka co Ty wyprawiasz. Moja młodsza siostra tak robi jak jeździ ze mna po mieście, ale Ty? Taka stara baba?-Dogryzł mi Adam po czym zaczał smiać się jak mały chłopiec, który właśnie pociągnął obiekt swoich westchnien za warkocze.
-Dzięki, stokrotne dzieki za tą stara babe. –odpowiedziałam po czym  odwróciłam się do niego plecami.
-no zartuje przeciez, jesteś bardzo młoda, piekna kobieta. Pełna zycia i uroku. Kwitnącym kwiatem który wypuszcza paki  gdy ma kogo kochac, ale nigdy ich nie chowa bo kto wie kiedy znow pokocha. Jestes jak…-urwał.
-jak co?-zapytałam patrzac mu prosto w oczy
-jak wulkan niespokojny niosący za soba kataklizm, jak sztorm niosący wiele nieszczęść ale tez jak spokojne słonce które daje ukojenie i kwiat…najpiękniejszy kwiat który daje pocieszenie dla oczu, jak muzyka uspokajająca rozdarte serce. Taka jesteś.
-Adam…przestań. –odparłam ze łzami w oczach.
- Nie to ja przepraszam, nie powinienem.
To był dla mnie szok. Dawno takich pięknych słow nie słyszałam. Miło było znowu móc poczuć się dowartościowaną kobieta, ważną dla kogoś i potrzebna dla innych. Chociaż nie mogr narzekać, bo Maciek tyle lat mi dostarczał ciepła i uczucia…ale, ale teraz to już przesłośc. Nas już nie ma. Może warto zakończyć tamten rozdział w życiu a rozpocząć nowy? Ciekawszy i weselszy? Może.  Czas pokorze, nie ma co się śpieszyć z tym, przeciez to co ma przyjść przyjdzie samo, prawda.? No ale cóż. Trzeba czekać. A może brać sprawy w swoje rece? Nie mogę na niczym się teraz skupić, jade z nim w taksówce w milczeniu.Żadne z nas się nie odezwie. Dlaczego? Czy to urazona duma?
Ale po czym? Przeciez nic złego nikt nie powiedział. A może to dla mnie za wiele slów  było jak na jeden raz? Może za szybko to wszystko się potoczyło? Przecież ja go znam tylko pare godzin. Co ja robie. W ciszy pomyślałam sobie „Anka, uspokój się! Co Ty wyprawiasz, jeszcze chwila a wysiądziesz z tego auta i pobiegniesz do mamusi się wyżalic. Przyjmij to co los Ci daje.” Pomogło. Mam nadzieje ze na długo. Wpatrzona byłam w widoki za szyba taksówki, która miała nas dowieźć do celu-mieszkania Adama. Bałam się troche ale co mi tak, można czasem pójść na żywioł.
Ale czy ja? Taka stara baba, jak to On powiedział. Hmmm, jaka stara, jestem kobietą pełną zycia, dwudziesto-sześcio letnią panną która musi w końcu zaszaleć i mieć coś od zycia. Ale czy to pora i miejsce? Przeciez ja tu przyjechałam wyjaśnić pewną sprawe z Mackiem i Dagmara,nie przyjechałam na wakacje… czeka mnie w Polsce praca.Przedszkole funkcjonuje ale ja jestem jego przedstawicielką i mam opiekunka czterech grup mały dzieciaków, nie mogę ot tak sobie ich zostawić.
Niby mam zastępstwo ale to nie to samo. Przyjeżdzam do Polski i zabieram moje małe dzieciaki na wycieczkę. Tak! 

3 komentarze:

  1. świetne ;*

    dawaj kolejny, no ! < 3
    czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. mm, Hiszpania. to jest to ;) pewnie przystojniak z tego Adama, a swoją drogą bardzo dobry rozdział ;*
    illcherry.

    OdpowiedzUsuń