środa, 30 listopada 2011

Rozdział V

Jego mieszkanie było piękne. Oczy napawały się tym widokiem cały czas, nie chciałam przestać krążyć po pokojach. Podłogi były ciemno brazowe, lśniły niesamowicie-widac ze mało uzytkowane lokum. Kuchnia! Ogromna! Biało czerwona! Z blatem do Gotowania na srdku pomieszczenia. Cos niesamowitego. Wszedzie lampy.Mnóstwo zwisających błyszczących kieliszków. Do szampana, do wina, do rumu, do wódki i do drinków. Coś wspaniałego. Lodówkaa! Wielka! Czarna z ekranem. Podeszłam do niej i moim oczom ukazała się moja twarz z rozmazanym tuszem.
-Aaaaaaa! Boze, jak ja wygladam!-wykrzyknęłam przerażona.
-Oj daj spokój, wygladasz ślicznie. To tylko tusz-odparł spokojnie.
-co Ty wygadujesz, spójrz jak ja wyglądam, gdzie jest łazienka.
-czarne drzwi ze wzorem motyla bez jednego skrzydła-dodał
-eeeeeee, szalony jestes.
-wiem, lec już ja zrobie cos do picia.
Nacisnęłam klamkę bardzo delikatnie, tak jakbym bała się ze zaraz coś z tego pomieszczenia wyskoczy. Weszam i mnie zamurowało . Zaniemówiłam, telefon wypadł mi z reki. Przede mną w podłodze była wanna-nie mogłam w to uwierzyć. W podłodze! Coś niesamowitego! Kolor łazienki był przepiekny, miodowe płytki. A na niektórych wzory kwiatowe, nie takie zwykłe kwiaty tylko takie „greźdu greźdu”. Okno było jedno, malutkie. Na nim stały świece zapachowe-waniliowe-moje ulubione. Lustro. Ogromne.! Piekne. Przyozdabiane złotymi motywami, ale c o to za motywy? Nie mam pojęcia, nie mogłam tego rozszyfrować, coś było napisane na nim białym kolorem, czy może wypalone ale nie umiałam Hiszpańskiego. Piekny biały zlew, obok wc a dalej kabina prysznicowa z hydro-masażem. Niesamowite! Dywaniki złoto-miodowe tak delikatne w dotyku, ze można się w nie wtopic. Białe reczniki na czarnej dla odmiany szafce sięgającej aż pod sam sufit. Na 3 półkach od dołu lezały reczniki, na 4 mydło zapachowe- kokosowe, niestety nie lubie kokosów, na 5 były świece które wieczorem o zmroku dają niesamowity blak-tak przypuszczam a na ostatniej, no właśnie , co było na ostatniej-nie mam pojecia, zbyt wysoko. Mimo ze mam 176 to i tak nie dałam rady tego zauważyć.
Gdy tak rozgladałam się do okoła i podziwiałam zapomniałam poprawi makijarz. Wyszłam z łazienki nic nie poprawiając się.
-ŁO. Byłaś w tej łazience czy nie?
-pewnie ze byłam, dlacego pytasz.?
-nie ruszaj się-Adam poszdł do łazienki, i przyniósł ze sobą mokra husteczkę dla niemowlat o zapachu konwalii-jak ja kocham ten zapach.
-co ty wyprawiasz?- odparłam ze złością
-weź się nie ruszaj, proszę cie.-dodał zdenerwowanym głosem
Podszedł do mnie tak blisko ze mogłam pocuć jego cudowny zapach, ujał moją twarz w swoje dłonie, popatrzył na mnie i delikatnie wytarl mi rozmazany tusz. Patrzylismy na siebie jak dwoje zakochanych ludzi. W pewnej chwili poczułam jak zbliza swoje usta do moich ust.Przyciągnął mnie bliżej siebie i musną wargami moje wargi. Przeszedł mnie dreszcz. Odsunął głowe by sprawdzić moja reakcje, lecz ja nadal miałam zamknięte powieki Tym razem intensywniej poczułam jego zapach, jego dłonie delikatnie błądziły mi po plecach. Jedna zatapiała się w moich włosach tworząc w nich nieopisany harmider. Podobało mi się to. Oparł mnie o blat stołu i zaczął delikatnie muskać moje usta. Robił to z niewiarygodną precyzja. Okazywał przy tym wiele uczucia i zaangażowania którego dawno nie doświadczyłam. Nasz pocałunek przeszedł w bardziej namiętny i spontaniczny. Jego dłonie coraz to szybciej biegały po moich plecach i ramionach. Czułam jak mnie delikatnie dociska do siebie. Lubie to coraz bardziej. Nasze oddechy przyspieszyły. Moja klatka piersiowa unosiła się to w góre to w dół. Było to bardzo delikatne ale niby i dynamiczne i pełne erotyzmu. W pewnej chwili zorientowałam się ze siedze już na stole, ocknęłam się i zrozumiałam co się dzieje. Przecież…. O matko! Ci ja wyprawiam. Przyjechałam tu za facetem którego kocham, chyba, tak mi się wydawało do teraz, a co ja wyprawiam.
-przestan, co my wyprawiamy Adam!-krzyknęłam odpychajc go
-przepraszam Cie, nie powinienem-odparł skruszony
-tak, nie powinieneś-zeskoczyłam ze stołu strącając przy tym nasze drinki.
-przepraszam.-odrzełam i udałam się do pokoju do którego zaniósł moje bagaże.
Łóżko stało na środku, na nim leżała piękna czarna sukienka z odkrytymi plecami i wiązana na szyję. Cudowna.  Miała doczepioną lśniącą broszkę która pieknie kąponowała się z wysokimi szpilkami i białą torebka. Rozejrzałam się do okoła, nie było nigdzie mojej torby. Zajrzałam do szafy! A tam pełno ubrań, coś tu nie gra, skąd one…. Podeszłam do lusterka i komudki przy którym można robić makijarz a moim oczom ukazały się przerozmaite kosmetyki, coś wspaniałego. Skad tu tyle rzeczy, przecież on tu nie mieszka. Nie potrafiłam tego zrozumiec.Znalazłam swoje rzeczy, przebrałam spodnie i wyszłam trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam gdzie mam iść, łzy same cisnęły mi się do oczu. Co ja norobiłam, jak mogłam się tak zachowac, przecież ja go poznałam parenaście godzin temu, zachowałam się jak napalona nastolatka. Weszłam do windy i zjechałam na parter. Roztrzesiona wybiegłam na ulice. Wszedzie samochowy, ludzie i nieznajome miejsca. Szłam a  w oddali znikał wielki budynek w którym zostawiła wszytsko. Zabrałam ze sobą portfel ale tylko tyle, na gorze został  mój telefon. Boze! Telefon! A jak się zgubie? Mogłam chociaż zabrać ze sobą adres Maćka i Dagmary-o ile oni razem mieszkają. Uciekłam, jej jak ja się zachowałam. Przecież sama chciałam tego, przeciez sama do niego lgnęłam. To było podłe. Dopiero teraz zrozumiałam ze nie pamiętam gdzie on mieszka, gdzie jest to mieszkanie, Byłam już wystarczająco daleko aby zapomnieć i stracić wieżowiec z oczu.
-cholera jasna! Co ja mam teraz robic?-odparłam ze złością na środku ulicy
Ludzie popatrzyli na mnie ze ździwieniem i szli dalej, omijali mnie dziwnym łukiem. Przecież mnie nie rozumieli, no właśnie nie rozumieli. A może ktoś by chciał mnie zrozumieć? Obejrzałam się za siebie i spostrzegłam jakiegoś zaniedbanego „dziadka” który dreptał już dłuższy czas za mna. Troche się wystraszyłam, ale przecież ludzie chodza za sobą bo może chcą dojść w to samo miejsce?
-jesteś zbyt przewrazliwiona Anka-odparłam do siebie
Jakiś chłopak, może miał z 19 lat zaczepił mnie rowerem za rekaw mojej koszuli-porwała się. Młodzieniec nawet nie zatrzymał się. Ale to nic prawda? W Polsce też tak jest, przynajmniej niktórzy tacy są. Ale co ja będę narzekac, jest świetnia. Nie znam tu nikogo, ludzie na mnie dziwnie patrza, no tak, mam rozczochrane włosy po naszym namiętnym i szalenie delikatnym pocałunku no i porwany rekaw od koszuli. Moim oczom ukazał się szyld z polskim napisem „U kaczora”. Pomyslałam ze zajrze tam, co mi szkodzi. Otworzyłam drzwi i moje nozdrza poczuły jakis dziwny zapach. Powinien mnie odrzucić ale nie… zaciekawił mnie. Było to pomieszanie czosnku, cebuli i…chyba to był parmezan z cynamonem. Dziwne połączenie. Weszłam dalej. Wszystkie stoliki były zajęte tylko dwa krzesełka przy barze były wolne. Udałam się do lady pewnym krokiem stukając obcasami o śliską posadzwkę. Oczy mężczyzn automatycznie były zwrócone ku mojej sylwetce. Co chwila słyszałam pomrukiwania i gwizdy, nie zwracałam już na to uwagi. Usiadłam i zamówiłam 3 kieliszki czystej z lodem. Barman spojrzał na mnie bardzo udziwniony.
-może zyczy sobie Pani do tego jakąś przekąskę? Dziś serwujemy szarlotkę.-zapytał uprzejmie.
-nie dziękuję, jestem na diecie.-rzuciałam oschle
-Pani? Po co, wyglada pani rewelacyjnie-dodał z rumieńcem n twarzy
-daruj sobie młodzieńcze i czyń swoją powinność-dodtałam patrzac na niego wzrokiem zabójcy.
Chłopak o imieniu Damian, tak mił napisane na plakietce od razu zabrał się do nalewania mi alkoholu. Szło mu to bardzo sprawnie. Napisał coś jeszcze na husteczce, podał mi trunki i wyszedł na zaplecze. Przeczytałam wiadomośc od niego, było tam napisane małymi literami „Przepraszam, nie chciałem.wydawała mi się Pani na smutna wiec chciałem jakoś podtrzymać na duchu.”. wtedy zrobiło mi się go zal. Przecież on chciał dobrze. Gdy tak siedziałam i piłam podane mi alkohole dosiadł się jakis przystojny mężczyzna. Nawet na mnie nie spojrzał, pewnie żonaty. Z zaplecza wyszedł Damian, popatrzył na mnie a ja delikatnie uśmiechnęłam się do niego po czym on zrobił się delikatnie czerowniutki. To był bardzo miły widok.  Zapytał nowo przybyłego mężczyznę czy coś sobie zyczy.
-tak, proszę kieliszek czystej. To wszytsko, dziękuje.-odparł bardzo niegrzecznie.
Młodzieniec speszył się, rece zaczeły mu się trząść, nie wiedziałam co mu jest. Wyjełam z torebki długopis i na husteczce napisałam mu czy nie ma ochoty wyjść wczesniej z pracy i zaprosić się na kawe. Podałam mu ja po czym wyszłam na ogródek. Po chwili przez okno zauważyłam jak młodzieniec rozmawia z mężczyzną na barze. Starszy pan pokiwał głowa a chłopak rozpromienił się. Czekając na niego, oberwowałąm ludzi na drodze. Wszyscy gdzieś się śpieszyli, trabili, gdzieś biegli, coś krzyczeli. Dziwny kraj, zbyt szybki i dynamiczny, brak tu spokoju. Zamysliłam się, próbowałam sobie przypomnieć jak ja szłam, która drogą i co charakterystycznego mijałam, przecież musze jakoś wrócić do mieszkania i przeprosić Adama. Nagle poczułam mocne szarpnięcie. To Damian zaszedł mnie od tyłu i przez przypadek szarpnął mną mocniej.
-Ała! Co to było!-krzyknełam.
-znów przepraszam, chciałem zrobić Ci niespodzianke, niezdara ze mnie.
-nic się nie stało, chodźmy stąd dobrze? –zapytałam
-tak oczywiście, nie ma problemu. Dlaczego chciałaś się ze mna zobaczyć?
-Chciałam Cię przeprosić, zachowałam się bardzo niestosownie. Wybacz mi. –odpowiedziałam mu
-nic nie szkodzi.-odparł ze spokojem.

5 komentarzy:

  1. Jeszcze ;c Mało mi ;c *robi wielkie ocka* Jutro też chcem <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty jesteś cudowna ! pierwszy raz uzależniam się od takich opowiadań .

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten blog, historia ciekawa.. Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń