poniedziałek, 30 stycznia 2012

Rozdział II

Kate obudziła się przed budzikiem i poszła zrobić śniadanie dla rodzeństwa. Zaspana zeszła na dół i nastwiła wode na herbatę i zrobiła tosty. Posmarowała je Nutella i postawiła na talerzyku na stole. Poszła od siebie na górę, otworzyła szafę i wzięła pierwsze lepsze ciuchy które wpadły jej pod rekę. Wcisneła się w czarne rurki, czerwony top i biały sweterek. No stopy wciągnęła czarne kozaczki na koturnie i włożyła czerwony płaszczyk. Owijając się szalikiem zeszła na dół. Podeszła do stołu, wyciągnęła kartke i długopis na której zostawiła wiadomośc dla rodzeństwa. „Tom, musiałam wcześniej jechac do szkoły. Odwieźć  siostrę do szkoły i sam  jedź do swojej. Jak wrócicie ja już będę w domu. Całuję. Kate”. Papatrzyła jeszcze raz na mieszkanie i wyszła. Zamknęła drzwi i udała się na autobus. Miała jeszcze 15 minut do busa. Stała rozgrzewając ręce chuchając na nie gdy poczuła lekkie szarpniecie. Odwróciła się i zobaczyła Mikołaja. Mikołaj to wysoki blondyn o cudownych błękitnych oczach. Mieszka niedaleko Kate. Rodzice Mikołaja to bardzo bogaci biznesmeni. Jest to najprzystojniejszy chłopak ze szkoły do które chodzi dziewczyna. Wiele dziewcząt się w nim podkochuje ale on i tak nie zwraca na nie uwagi. Kate, lubi na nim zawieszać wzrok ale szybko jej przechodzi gdy przypomni sobie różnicę która ich dzieli. Przecież byli z innej bajki. Ona sama z rodzeństwem z patologicznymi rodzicami, którzy gdzies tam są a on? On jest przecież z bogatej, ułożonej rodziny.
-hej Kate, przepraszam. Gdzie jedziesz tak wczesnie?-zapytał nieśmiało
-Hej, nic nie szkodzi a jadę do szkoły wczesniej. Elizka poprosiła mnie abym jej wytłumaczyła matme przed lekcjami. –odpowiedziała
-i Ty jak zwykle chcesz jej pomóc tak? Dlaczego? Przecież ona tak Cię krzywdzi, nie zasługuje na to.-powiedział z oburzeniem
-Proszę Cię Mikołaj, ja wcale tak nie myśle. Po prostu Eli ma czasem gorsze dni, proszę postaraj się zrozumieć.-Kate popatrzyła na niego i poprawiła mu czapkę.
-Jak chcesz, ja tam uważam,że ona nie zasługuje na Twoją uwagę. –Mikołaj spojrzał na nią i posłał bardzo delikatny uśmiech.
Kate odwzajemniła ten gest i złapała go delikatnie za dłoń.
-Mikołaj, proszę Cie. Nie zajmuj się mną, masz przecież Tamarę. Chyba jesteś z nią szczęśliwy
-No bo widzisz, ja w Tobie mam przyjaciółkę, nie wiem jak Ty we mnie, czy masz przyjaciela ale bardzo mi zależy na Tobie. To trochę trudne.-odpowiedział chowając głowę w szalik
Kate podeszła bliżej do niego i ujęła jego twarz w swoje dłonie, popatrzyła na niego i wyszeptała.
-Proszę Cie, nie zakochuj się we mnie.-powiedziała cicho i odeszła dalej. Mikołaj popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Oboje stali od siebie jakieś 3 metry do czasu gdy nie przyjechał autobus. Gdy dwójka przyjaciół weszła do środka autobus był przepełniony. Kate szła na sam koniec autobusu gdzie zauważyła miejsca wolne. Mijała wielu młodych ludzi z jej szkoły. Widząc idącą Kate co druga osoba uśmiechała się do niej a potem do Mikołaja który szedł za nią. Dziwiło ją to, bo przecież nigdy tak się nie zachowywali. Usiadła spokojnie na samym końcu a obok niej usiadł Mikołaj. Popatrzyli na siebie i siedzieli tak dłuższą chwilę. Autobus zatrzymał się przed szkołą. Kate zerknęła na zegarek, była 7.20.
-Cholera! Eli mnie zabije. Spóźniłam się. Jak tak mogłam!-wykrzyczała do Mikołaja
-Przestań!-krzyknał Mikołaj chwytając ją za nadgarstek i wyciągając ja z busa.-Obudź sę kobieto! Ona Tobą się bawi! Nie widzisz tego?-spojrzał na nią i przyciągnął do siebie przytulając jej drobne ciało.
Stali tak przez chwilę w zapomnieniu. Kate zamknęła oczy i delikatnie dotykała dłoni Mikołaja. Czuła się taka szczęśliwa, gdy przy nim była.
-ekhem.-usłyszeli za sobą głośne chrząknięcie –czy ja mogę wiedzieć co tu się dzieje.
Kate odskoczyła od Mikołaja jak poparzona i spojrzała na Elizke, która stała patrząc na nich jakby chciała zrobić im krzywde.
-Ooo, cze…cześć Eli. Właś...właśnie miałam do Ciebie pisać,że…że spóźniłam się na autobus  i tym,że sposobem nie mogłam przyjechać wcześniej-Wymysliła na poczekaniu Kate
-No tak, księżniczka Kate zaspała, bo może sama nie spała co?-krzykneła jej w twarz Eli.
-Daj jej spokój kobieto. Nie widzisz,że rozmawiamy?-Mikołaj stanął miedzy Eli a Kate
- Oooo, znalazł się obrońca. Innym razem pogadamy maleńka, ale na osobności-rzuciła ostro odchodząc
Kate stała i patrzyła jak jej koleżanka z klasy odchodzi ruszając energicznie swoimi szerokimi biodrami, które idealnie pasowały do jej wysokiej sylwetki. Eliza to wysoka blondynka, która zawsze musiała mieć wszystko co najlepsze, zawsze musiało wychodzić na jej racji. Eli, jest panna na widok której każdy facet ślinił się i każdy chciał ją mieć tylko dla siebie. Zawsze obkrecała każdego facete wokół palca po to aby zabawić się nim przez chwilę a potem wyrzucić jak zużytą zabawkę. Taka już była, ale i tak każdy ją lubił bo była ustawioną panienka z kupa forsy, którą wysyłają jej rodzice pracujący za granicą.
-Chodź mała, nie stójmy tak gapiąc się na ta kretynkę-rzucił Mikołaj łapiąc Kate za rękę.
-Mikołaj! Prosiłam Cię o coś, nie zachowuj się tak wobec mnie.Jesteś tylko i wyłącznie moim kumplem, nikim więcej. Nie wiem co sobie wyobrażałeś, ale ja nie chce z nikim się wiązać. Proszę Cie. –wyrzuciła z siebie odchodząc.
Mikołaj stał i patrzył jak jego milość odchodzi. Bał się powiedzieć jej  co czuje. Nie potrafił tego wyznać, ba się ze straci Kate. Chyba już to się działo. Mikołaj to typ faceta, który nie daje za wygraną. Zawsze walczy o to,co postanowił. Tak samo jest w sprawie z Kate. Chłopak udał się do szkoły szybkim krokiem i wbiegł do klasy, w której zajęcia odbywały się już od dobrych 10 minut. Kate siedziała ze spuszczoną głową na końcu Sali ukrywając się przed wzrokiem nauczycielki, która co chwila przeszywała ją zimnym spojrzeniem. Młodzieniec ruszył przed siebie szybkim krokiem po to aby jak najszybciej znaleźć się blisko rozsypanej dziewczyny.
-Co się dzieje mała.?-zapytał siadając jak najbliżej.
-Nic-odparła chowając głowę w zeszycie udając ze coś notuje

piątek, 27 stycznia 2012

Rozdział I

 Kate będąc małym dzieckiem wcale nie była szczęśliwa dziewczynką. Każdego dnia, gdy wracała do domu przechodziła istne piekło. Miała 17 lat gdy jej życie zaczęło się wywracać do góry nogami. Była jak każdy nastolatek-chodziła do szkoły, prowadziła dom, gotowała czasem chodziła do pracy, była zawsze zadbana i dobrze ubrana, opiekowała się młodszym rodzeństwem- Tomem i Alice. Brakowało jej tylko ciepła rodzinnego, brakowało jej tego,ze gdy przyjdzie do domu będzie cieply obiad, który zrobi matka i zawoła „kochaniiiii! Obiad już na stole.”. Tego jej brakowało, że będzie mogła iśc do ojca i opowiedzieć mu o swoich problemach, pożyczyć od matki kosmetyki i ciuchy w których mogłaby iść na imprezę. Ale pogodziła się z tym,że w wieku 14 lat musiała stać się tak naprawdę dorosłą kobietą, osobą która będzie sprawowała pieczę nad domem, i rodzeństwem. Na początku, nie mogła się z tym pogodzic, bo przecież wkraczała w okres imprez i szaleństwa. Nie miała zbyt wielu przyjaciół ani znajomych. Nikt jej na nic nie zapraszał bo uważali ja za dziwaka- bo jak to można siedzieć całymi dniami i nocami w domu i zajmować się rodzeństwem. Za 3 miesiące kończy 18 lat i wtedy dostanie całkowite prawa nad rodzeństwem. Kate, nigdy nie narzekała,że jest jej ciężko albo czegoś brakuje. Jest skromną dziewczyną, zadbaną i bardzo kulturalna. Kate jest sliczną brunetka o zielonych oczach,które mienią się dwoma kolorami w zalezności od stopnia jasności pomieszczenia w którym się znajduje. Gdy jest ciemno lub pochmurno oczy stają się brązowe z domieszką żółtego a gdy jest jasno i przyjemna pogoda oczy zabarwiają się na kocią zieleń z otoczką czarną jak smoła. Ludzie, którzy zatapiają się wjej oczach podczas rozmowy stają sie jakby zahipnotyzowani. Nastoletnia dziewczyna nie jest bardzo bogata, ale będąc na wakacjach we Włoszech zarobiła wystarczająco dużo pieniędz aby móc od czasu do czasu pozwolić sobie na małe szaleństwa. Ma także dziadków za granicą, którzy przysyłają jej co miesiąc czeki na sporą sumę pieniędzy, po to by im jedynym wnuczkom niczego nie zabrakowało. Trójka rodzeństwa ma rodziców, ale tak naprawdę ich nie ma. Większość czasu spędzają w przytułkach niż w domach. Prowadzona jest sprawa w sądzie o odebranie praw rodzicielskich dla Tamary i Gerrego. Wszystko wydaje się być na dobrej drodze. Kate razem z rodzeństwem mieszkają w domu po dziadkach. Jest to mini willa, dużo w niej pomieszczeń i jest bardzo przestronna. Cięzko jej mieszkać tam samej z dwójka rodzeństwa. Czasem nie śpi po nocach siedząc przy łóżkach siostry i brata nasłuchując czy oddychają. Ma uraz z dzieciństwa, bo ojciec kiedyś tak się spił,że zaczał dusić jej siostrzyczkę. To wszystko zostaje w głowie. Ale radzi sobie. Jest najlepszą siostra i opiekunka. Tom ma 16 lat a Alice 12. Już nie są to małe dzieci, więc też pomagają Kate w domu, ale to nie jest to samo. Dziewczyna, pozwala im na więcej niż sama miała. Dla brata pozwala chodzić na imprezy-w miarę przyzwoitości i na wiele innych rzeczy a dla siostry pozwala zapraszać koleżanki do domu-robi to wszystko po to aby mieli lepsze dzieciństwo i okres dojrzewania niż ona. Chce by byli szczęśliwi. Kate chodzi do liceum o profilu ekonomicznym. Został jej jeszcze rok. Aktualnie chodzi do drugiej klasy. Za 2 miesiące ma połowinki, które będą jej pierwszą imprezą. W lutym skończy 18 lat ale to i tak nie upoważnia jej do jakich kol wiek innych rzeczy niż teraz.  Sama siebie nazywa „szczęśliwą i spełnioną nastolatka”. Najgorsze jest to,że przy niej nie ma tak na prawde nikogo. Znajomi przychodza do niej tylko wtedy gdy czegoś potrzebują, pomocy przy nauce, aby pożyczyła pieniądze-ona oczywiście to robi, bo nie chce nikogo stracić i taka jest jej natura ze lubi pomagać. Inne nastolatki, uważają ją za dziwaka ale Kate tym się nie przejmuje. Każdy jej dzień wygląda tak samo: wstaje o 6 robi sniadanie i kanapki do szkoły dla całej trójki, wychodzi z rodzeństwem do szkoły, oprowadza każdego z osobna a na końcu sama łapie stopa by dojechać na drugi koniec miasta do liceum. Siedzi w szkole po 7/8 godzin i jedzie do podstawówki po Alice i z małą do gimnazjum po Toma, który ma zajęcia dodatkowe z koszykówki ze starszymi kolegami z liceum, którzy wynajmuja ich salę. Potem do domu, pomaga im w lekcjach i nauce, potem robi obiado-kolację i ogarnia cały dom, aby był w nim zawsze porządek. Potem gdy rodzeństwo szło spać ona zabierała się za swoje sprawy, za lekcje no i czasem za odpisywanie na listy dla nieznajomego chłopaka którego poznała 3 lata temu przez Internet i do tej pory Pisza ze sobą listy. Kate jest dziewczyną bardzo wrażliwą, taką inną niż jej rówieśniczki. Woli iśc nad rzekę, usiąść nad brzegiem i patrzeć się jak płynie woda. Woli napisac list niż wysłać emaila. Dla niej to jest takie puste. Woli poczuć zapach kartki po której ktoś pisał, pociągnąć palcami po tuszu i wiedzieć ze ta osoba, czeka na ten list. Jest inna, inna nastolatka. Nie chodzi po imprezach bo dla niej to jest nie potrzebne, nie nakłada na siebie tony tapety bo i tak nie ma komu się stroić. Jedyną jej wada jest to,że pali papierosy. Od momentu gdy ojciec zaczął bic jej młodszą siostrę zaczeły się problemy z jej psychiką i wszystko przeszło na palenie.  Dochodziła 24 gdy dostała smsa. Spojrzała na ekran telefonu a na i jej oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki



*Babcia Wnusiu, chcemy przyjechać do was na święta. Tak mało czasu do nich zostało. Przyjedziemy w sobotę. Babcia. Kochamy Was”.



Szybko odpisała i wzięła czyste kartki i pióro i zaczeła odpisywac na list dla Roberta. Bardzo lubiła tego chłopaka, znali się już od 3 lat. Wiedzieli o sobie prawie wszystko. Robert był od niej straszy o 3 lata. W czerwcu miał skończyć 21 lat. Mieszka w Krakowie a ona w Gdansku, więc dzieli ich spora ilość kilometrów. Jest jedynym chłopakiem, któremu Kate pozwoliła poznac swoją przeszłość i swoje marzenia. On także jest inny, może to wywnioskować po tych trzech latach. Wzięła w dłoń jego list i raz jeszcze go przeczytała aby wiedzieć co odpisywać. Lubiła czytac jego listy były takie tylko dla niej.



„Kate! Moja droga. Już niedługo Świeta, a Ty znowu będziesz sama z Alice i Tomem. Chciałbym przyjechać, i być przy Was ale to nie takie łatwe. Ojciec mnie cały czas zawala robotą, jak nie w firmie to na farmie. Nie za bardzo mi się to uśmiecha bo chciałem iśc do wojska na 2 lata, no ale na to wychodzi,że na dzień dzisiejszy to tylko marzenia. Kateuś! Obiecuję Ci! W koncu się spotkamy! Obiecuję,że przyjade do Ciebie na Twoje urodziny Wiem,że nie będziesz ich robić ale 8 luty będzie zarezerwowany dla naszej czwórki. Nie pozwolę na to byś a tak ważnym dla siebie dniu była sama. Obiecuję Ci to. Dochodzi już 3 nad ranem a ja jeszcze pisze i mysle o Tobie. Mam nadzieję,że teraz ta poczta Polska postara się i szybciej list dojdzie a nie po dwóch tygodniach. Kładę się spac Maleńka. Czekam na Twój list i pamiętaj! JESTEM PRZY TOBIE!

Twój Robert. ;*”



Popatrzyła na list od niego i uśmiechnęła się sama do siebie.

-Jak ja uwielbiam jak On do mnie pisze-powiedziała sama do siebie po czym zrobiła Duzy łyk kawy i odpaliła papierosa

Mimo późnej godziny Kate nie poddała się i chciała mu opisać, bo jutro miała wysłać, bo list miał dotrzeć jeszcze przed świetami a do nich został jeszcze tydzień. Pisała niecałą godzine, po czym przeczyta to co napisała i zaczeła się usmichać.



„Robert! Tak, niedługo Święta a ja jakoś nie czuję magii tych Świąt.  Ale wiesz, dla młodych zrobię wszystko aby jak najlepiej pamiętali każde święta. Musze im wynagrodzić to,że mieli takie beznadziejne dzieciństwo. Ale musze ci powiedzieć, ze w tym roku swieta spędzamy z dziadkami. Właśnie dzisiaj(15.12.2011) Babcia napisała mi smsa,że przyjedzie razem z dziadkiem. To fajnie, bo tak samemu we trójke to tak smtna a tak to będzie przynajmniej nas więcej i przytulniej. Ja oczywiście Robercie czekam,ąż Ty przyjedziesz i wiem,że chciałbyś i rozumiem ze masz nie fajnie w domu. Ja to świetnie rozumiem-sam wiesz ze z autopsji. A co do urodzin to tak, bde wtedy sama. Nie mam nawet kogo aprosić, bo z nikim się tu nie kolegje a jestem pierwszą osobą która skończy 18 lat w mojej klasie. Reszta dopiero zaczyna od czerwca. I tak sa jacyś na mnie źli za to. No kurde, jakbym to ja decydowała o tym, kiey miałam się urodzic. Ale dokładnie wiesz, że nie biorę tego do siebie. Bardzo ale to bardzo chcę Cię w końcu zobaczyć! Ja już też kładę się do łóżka, jutro znowu muszę wstać wczesnie a na dodatek mam sprawdzian z matmy! Ale ogarnę. Także do następnego napisania.
I wiesz co Ci powiem? JA TEŻ JESTEM PRZY TOBIE!
Twoja Kate ;* „



Włożyła list do czarnej koperty z białym naszkicowanym wzorem. Koperty i inne rzeczy robi sama, ma wielką wyobraźnię. Woli zrobic coś sama aniżeli kupi.Robert uwielbia jej dzieła więc ma dla kogo robić. Pociągneła językiem aby zakleić i napisała adres a list włożyła do książki od biologii. Zgasiła lampke na biórku, poszła sprawdzić czy rodzeństwo śpi i wróciła do pokoju. Ukleknęła przed krzyżem i pomodliła się. Wstała, zdjęła szlafrok i wskoczyła do łóżka. Gdy już zasypiała pod jej poduszką zawibrowała komórka. Półprzytomna spojrzała na ekran i jej oczom ukazała się wiadomośc od Elizy


*ElizkaHej kochana ;* Czy mogłabyś jutro wczesniej przyjść do szkoły i wytłumaczyć mi matmę bo nic nie ogarniam! Proooosze! ;* Będę czekać o 7 w Sali 15. Dzieki ;* Kocham!”


Popatrzyła z niedowierzaniem na wiadomośc i szybko odpisała do niej

Odpowiedź.:Nie ma problemu, tylko weź podręcznik i zeszyt Dobranoc.”. Takie bezuczuciowe i prostolinijne odpisanie. Ale taka była, niestety. Nastawiła budzik na 6.30, odwróciła się na drugi bok i zasnęła. 






Nowa historia !

 Światło Twoich Oczu" 

Zaczynam nową historię, nowe opowiadanie! Nie robiłam nowego bloga bo to bez sensu! Dlatego będe pisać tutaj. Tamta historia oczywiście będzie tu widniała, więc będzie można do niej w każdej chwili wrócić, jeśli ktoś bedzie chciał :) 
Liczą na wasze wsparcie i mam nadzieję ze przygody Kate spodobają się wam równie bardzo jak przygody Anki i jej przyjaciół. Dziękuje Wam ze byłyście przy mnie zawsze i zapraszam do czytania nowej historii ;* 

czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział XXX

Minęło pare lat. Wiktoria chodziła już do przedszkola, razem z Pawłem mieszkaliśmy w tym smym domu gdzie wczesniej, Maciek i i Ewelina sa już razem od 2 lat a Karol wstapił do seminarium. Ździwiło mnie to, bo przecież miał dziewczyne. O Adamie i Karolinie nie mam zadnych wieści, nie mam pojęcia co się u nich dzieje. Tylko czasem jeszcze wspomne o nich. Mateusz- mój brat orzenił się i ma ślicznego synka-Michałka. Jego żona jest fantastyczna. Rozumiemy się bez słów. Enata zaszła w ciąże i niedługo ma urodzić. Przez te 5 lat, które uciekło nam przez palce wiele się wydarzyło. Zmarli moi rodzice, brakuje mi ich bardzo. W Maju się pobraliśmy a we wrzesniu rodziców odebrał Pan Bóg. Było mi ciężko, bo mała Wiki dawała mi się we znaki i ciężko było ogarnąc to wszystko.Gdyby nie Maciek, Paweł i Ewelina nie wiem jak by to było. Pozmieniało się wiele, w moim i Pawła życiu też. Człowiek nie raz zastanawia się co by było gdyby było i nie może wymazać niektórych sytuacji z pamięci. Ja właśnie tak mam. Z Pawłem jestem bardzo szczęśliwa, mamy cudowną rodzinę. Ale pół roku temu odkryto u mnie raka piersi. To było straszne dla mnie przezycie. Rak był w zaawansowanym stadium. Lekarze dają mi rok albo jeszcze miesiąc. Zalezy od tego jak będzie. Boję się bardzo. Czuję się coraz słabiej, mała rozumie ze jestem chora. Paweł nie chce słyszeć o tym,że to może być już koniec. Wszyscy nadskakują nade mną, a ja tego nie chce, chce normalnie żyć. 

-mamusiu! Chodź zobaczysz jak pięknie namalowałam naszą rodzinke-krzyknęła Wiki z drugiego pokoju

-Córeczko, nie męcz mamusi, sami do niej pójdziemy-powiedział Paweł biorąc małą na ręce i przyprowadzając do sypialni w której ciągle leżę.

-oj Paweł, daj już spokój, chyba nie będę cały czas lezała i nie ruszała się z łóżka-odparłam ze złością w głosie

Paweł popatrzył na mnie takim bardzo dziwnym wzrokiem. Przeraziłam się troche ale otrząsnęłam się i posłałam mu skromny uśmiech.

-kochanie, chodź do mamusi. Pokaż co namalowałaś.-powiedziałam do małej i wzięłam ją pod ręce by posadzić na kolanach. Paweł, widząc to automatycznie wziął ją ode mnie i sam posadził Wiki nie na moich kolanach tylko między nogami.

-Anka! Dokładnie wiesz,ze nie możesz dźwigac! Co Ci powiedział lekarz! Kobieto!-krzyknał a w moich oczach pojawiły się łzy.

W tej samej chwili do pokoju wszedł Maciek, popatrzył na nas i postukał się w głowę.

-wiecie co? Zamiast cieszyć się sobą póki jeszcze możecie sobą się napawac, to wy skaczecie sobie do grdeł. Ogarnijcie się ludzie!

-Maciek, proszę Cię nie wtracaj się dobrze? –zapytał Paweł wyprowadził Wiktorię do Pani Danusi i za chwilkę wrócił.

Maciek siedział obok mnie trzymając mnie za rekę, czułam ze coraz bardziej słabnę. Moje dłonie były bardzo szczupłe i wystawały z nich gdzie niegdzie żyły przez które widać było jak bardzo delikatnie płynie krew. Pod oczami miałam duże cienie, które tworzyły niemiły widok, usta pekały a pod koszulka w której lezałam leżało bardzo słabe ciało, widac było na nim same kości, brzuch miałam zapadnięty a piersi się cofały. Obok łózka stała kroplówka i szafka nocna na której było mnóstwo lekarstw. Siedzielismy tak w milczeniu. Czułam jak Maciek na mnie patrzy smutnym wzrokiem, wiem ile dla niego to znaczyło,że tu jest. Kocham go i zawsze kochac będę i wiem,że ciężko mu jest pogodzić się z tym,że niedługo odejdę-sama jestem tego świadoma. Nikt chyba mnie nie wspiera tak jak Maciek, dziwne bo nawet Paweł. Ale ja to rozumiem, on pracuje zajmuje się Wiki i domem. Ja to rozumiem. Ogromny zal mam do siebie,że Wiktorai prawdziwej matki nie będzie miała. Czuję to,że ona to rozumie ze mamusia jest na skraju wyczerpania. Ewelina także jest przy mnie. Karol może troche rzadziej tak samo jak Renata, ale oni są. Wiem,że są. Patrzyłam na Maćka a on na mnie. Napłyneły nam łzy do oczu i w tym samym momecie spłynęły po policzkach.

-Nie płacz słońce, damy rade-powiedział Maciek

-Maciek, wiesz dokładnie o tym,że ja już nie daje rady-powiedziałam bardzo słabym głosem

-Anus. Wiem, ale ja chce jeszcze wierzyć w to,że będziesz jeszcze przy nas, że nie zostawisz nas.-odparł

-Ja już czuje Maciek,że odpływam. Ze to już mój czas, wiesz dokładnie ze lekarze nie dają mi dużo zycia,ale ja wiem,że to nastąpi szybciej. –odparłam po czym ścisnęłam go delikatnie za dłoń.

Wtedy wszedł Paweł i usiadł po drugiej stronie, nachylił się i pocałował mnie w czoło. Wziął mnie za ręke i uśmiechał się tak jak w dniu naszego slubu. Zbyt wiele z niego nie pamiętam, bo po ceremonii pojechaliśmy do Polski na miesiąc miodowy. Spedzilismy miesiąc czasu w Gdańsku. Jak tam było pięknie.! Coś niesamowitego. Lezałam na łózku pół przytomna. Oczy zamykały mi się mimowolnie, chciałam posiedzieć jeszcze z nimi ale nie miałam siły.

-Kochanie, czy mógłbyś zabrać Macka i idźcie na dół ja chce iś już spac.-odparłam cichutkim głosikiem

-Oczywiście kochanie-odparł całując mnie w dłoń.-chodź Maciek, zostawmy ją w spokoju-powiedział do Macka biorąc go za ramię.

Maciek chwilke jeszcze na mnie popatrzył, chyba już wiedział ze jestem na tyle słaba żeby zamknąć tylko oczy i odpłynąc na zawsze. Wstał, nachylił się nade mną i powiedział mi coś na ucho:

-Anuś, pamiętaj zawszę będę Cię kochał, wybacz mi za wszystko. Będę najlepszy ojcem chrzestnym dla Wiki. Kocham Cie. I Miej mnie na oku jka będziesz tam na górze. –odpowiedział po czym po jego policzkach spłynęły łzy

-Ja Ciebie tez kocham i kochać będę zawsze. Żegnaj-odpowiedziałam i puściłam jego rekę

-Paweł, kocham Cie.-powiedziałam patrząc jak mój mężczyzna stoi w drzwiach nic nie wiedząc co teraz będzie.

-Mała, przyjde do Ciebie za 2 godziny, oglądniemy z Maćkiem mecz i będę u Ciebie.kocham Cie i zawsze będę, śpij dobrze-powiedział i pścił oczko po czym wyszedł.

Maciek odwrócił się i ostatni raz spojrzał na mnie. Usmiechnełam się delikatnie po czym sama do siebie powiedziałąm „nie chce was zostawiać, ale musze” Wstałam bardzo ostrożnie i wyciągnęłam z szuflady która stała przy łózku list zapakowany w szara koperte. Był zaadresowany „do całej mojej rodziny”.. Wyjełam go bardzo ostrożnie i zaczęłam czytac.





" Kochanie! Maćku, Pawle, Wikuś, Ewelinko, Karolu, Renato, Mateuszu! Dziękuję wam wszystkim,że zawsze byliście przy mnie mimo tego wszystkiego co się działo, przepraszam jeśli was zawodziłam. Przepraszam, jeśli sprawiałam jakiekolwiek kłopoty albo problemy. Tak wiem, mieliscie się ze mna.
Kochanie-Pawle! Ciebie  przepraszam za to,ze tak długo musiałeś na mnie czekac. Ale powiem Ci,że przy Tobie świat dla mnie się zatrzymywał nic innego nie istniało tylko MY-nasza miłośc. Dziękuję, ze byłęś przy mnie w trudnych chwilach i momentach, wtedy gdy potrzebowałam ostarego ochrzanu, wtedy gdy lezałam w szpitalu albo wtedy gdy tak bardzo zalezało mi na Adamie. Dziękuję Ci,że nie odszedłeś gdy pojawiały się problemy z Karoliną i dilerami. Wybacz mi. Kocham Cie ;* 

Wikuś! Dziękuję Ci dziecinko, że jesteś moim skarbem, oczkiem w głosie! Dziękuję,że się urodziłaś i dziękuję Ci za wniosłaś w moje Zycie tyle szczęścia! Przepraszam,że nie będziesz miała takiej prawdziwej matki jakąś byś chciała mieć. Wybacz mi.! Kocham Cie :*

Macku! Cholero Ty! Tobie dziękuję po prostu za to,że byłes, jesteś i zawsze będziesz. Dziękuję ze nigdy nie odszedłes i dziękuję ze rozumiałeś mnie. Przepraszam,że nie zawsze ja Ciebie rozumiałam i przepraszam,że tyle się wycierpiałeś. A no i oczywiście uściskam od Ciebie Dage jak będę już tam! Kocham Cie ;*

Ewelino i Karolu! Dziękuje wam za to,że mogłam na was liczyc gdy tego potrzebowałam i za to,że nie pogoniliście mnie gdy coś było nie tak w moim życiu, coś było nie tak z moją przeszłościa. Dziekuje za każde ciepłe słowo! Kocham Was ;*

Renatko! Dziękuje Ci ze to Ty nauczyłaś Pawła tak wielu rzeczy! Dziękuję Ci za niego! Dziękuje Ci za sympatie do mnie i za to,że pomogłaś mi z ciążą i z wieloma innymi rzeczami.! Kocham Cie ;*

Mateuszu! A Tobie braciszku mój! Dziękuję ze zawsze, ale to zawsze mnie rozumiałeś. Za to,że nie musiałam dużo mówić byś wiedział co się dzieje w mojej głowie i w moim sercu. Dziękuję ze wspierałes mnie i byłes wtedy gdy najbardziej Cie potrzebowałam a nie umiałam poprosic o pomoc. Brat! Uściskam rodziców od Ciebie . Kocham Cie ;*

Dziękuję wszystkim, którzy byli i są. Kocham was. Wiedzieliscie ze tak się stanie, ale nie sadziliscie ze tak szybko. Nie mówiłam wam co lekarz powiedział, ze to kwestia dni, tygoni a może miesięc a w najlepszym wypadku roku. Ale ja nie chciałam, by było jakies zamieszanie. Nie chciałam. Wybaczcie. 

Mam do was jeszcze jedną proźbę. Chciałabym być pochowana obok moich rodziców, w Polsce. Tam się urodziłam i tam chce spocząć. Pochowajcie mnie w to co Mateusz wam da z mojej szafy zamykanej na kłódeczkę, on wie gdzie ona jest. Tam jest suknia mojej babci ze ślubu. Wiem, dziwne. Ale takie było jej rzyczenie i jest teraz moje. Na zakończenie chciałbym wam jeszcze powiedzieć, ze Bóg obdarzył mnie niesamowitymi ludźmi. Wspaniałymi osobami, na które mogłam zawsze liczyć. Każdego dnia przypawaliście mnie o uśmiech i radość. Nie potrafiłam być smutna gdy byliście obok. Kocham Was i mam w opiece. Do zobaczenia tam na górze!

PS. Kocham Was ;*

Wasza, żona, siostra, matka, szwagierka, przyjaciółka! Na zawsze razem! ;* „






Po zakończeniu czytania listy otarłam łzy które spływały mi po policzku i poczułam ze serce mi słabnie, złapałam się za nadgarstek by wyczuc puls-był niewyczuwalny. Wiedziałam,że to już ten czas, wiedziałm ze gdy zamkne oczy już nigdy ich nie otorze. Powoli rozejrzałam się po pokoju i zamknęłam oczy. Nawet nie pamiętam jak odleciałam. Nie czułam już bólu. Czułam spokój i ukojenie. Nic mnie nie bolało. Wedziałam już ze oni stoją nade mną i trzymaja moje dłonie i płaczą nad moją twarza. Nie czułam tego ale widziałam. Widziałam Wikusie, która spała smacznie w łóżeczku. Panią Danusię, która siedziała w kącie i płakała. Pawła, który klęczał przede mną i zanosił się płaczem i prosił bym wróciła. Maćka i Eweliną, którzy nad wyraz byli opanowani-no tak wiedzieli ze odejdę. Mateusza który trzymał list i płakał oraz Karola, który modlił się nade mna. Piekny a zarazem przygnębiający obraz. „Kocham Was”. To moje słowa które zostały skierowane do nich z nieba. Wiedziałam,że kiedyś je usłyszą. Czułam się bezpieczna i czułam ze oni też są bezpieczni. Przecież będę sprawować nad nimi opiekę. Moje życię mogę zaliczyć do przepieknego zycia i jak najbardziej wymarzonego. Teraz zaczynam nowe.






Kochani! To jest mój ostatni rozdział tej historii! Mam nadzieję, że się wam podobał. NIestety nie ma szczęśliwego zakończenia tak jak to powinno być. Jedna ososba mnie chyba zakatrupi ale niestety ;* Będę pisać dalej, oczywiście. Ale zaczynam inną historie. Mam troche pomysłów w głowie. Mam nadzieję ze zacznę już niedługo. Będę pisać na tym blogu. Kochani! Mam ogromna nadzieję,że podobała się wam historia Anki i innych. Może nie jestem jakąś wspaniałą osobą pisząca ale staram się, bo to kocham. Także mam nadzieję, ze wesprzecie mnie dalej tak jak zawsze to robiliście ;* Dziękuję, ze tak długo mogłam na was liczyć i ze dalej mogę ;* Do napisania niebawem ;* Kocham Was ;* 


ps. napiszcie co sądzicie o losach Anki i jej przyjaciół. ;* 


środa, 18 stycznia 2012

Rozdział XXIX

Siedzieli na korytarzu i odliczali minuty. Każda chwila była na wagę złota. Niecierpliwili się, chcieli aby wszystko było dobrze. Krzyki zza drzwi Sali porodowej coraz bardziej wywierały na nich ogromny strach i ból przeszywający klatkę piersiową. Maciek siedział na krzesełku ściskając w dłoniach kubek po kawie a Paweł chodził tam i z powrotem szukając sobie miejsca.
-czy mógłbyś przestać chodzic tak, denerwuje mnie to-wtrącił niespodziewanie Maciek
-nie nie mógłbym. Mi też jest ciężko, nie tylko Tobie.-powiedział Paweł, po czym usiadł obok Macka
-Co teraz będzie, Paweł. Co jeśli Ona albo dziecko nie przeżyje?-zapytał Maciek patrząć wzrokiem pełnym łez
-Nic nikomu się nie stanie. Anka niedługo wyjedzie z tej Sali z małym dzieckiem. Będę miał albo córkę albo synka a Ty albo chrzesniaka albo chrześniaczkę.
-Ale Paweł, co jeśli…
-nie będzie zadnego jeśli! Ogarnij się człowieku!-przerwał mu Paweł
Siedzieli tak obaj na korytarzu i czekali. Zza drzwiami panowała cisza. Maciek co raz spoglądał na zegarek widniejący na ścianie. Dla Pawłą, przypominały się chwile gdy siedział tak z Anką gdy ta czekała na to by wejść do Adama. Pielęgniarki co chwilę wychodziły z Sali. Jeden z nich nie wytrzymał i złapał nadchodzącą kobietę za nadgarstek i przytrzymał.
-proszę mi powiedzieć do jasnej cholery co się dzieje z moją narzeczoną.- odparł Paweł
-Proszę Pana, po pierwsze proszę mnie pścića  po drugie nie jestem upoważniona do odpowiadania na takie pytania, proszę czekać na lekarza.-odpowiedziała po czym poszła do gabinetu lekarskiego.
-Nie no Maciek, ja tu nie wytrzymam, nie mogę tak dłużej tu siedziec i nic nie robić.-powiedział załamany Paweł po czym usiadł i objął swoją twarz w dłonie
Siedzieli i siedzieli tak z dobre 4 godziny. Milczenie coraz bardziej ich denerwowało. W końcu wyszedł lekarz z Sali i podeszedł do mężczyzn. Mił grobowa mine, nie wiadomo czego można było się spodziewać.
-Który z panów jest pacjentki narzeczonym-zapytał patrząc raz na Pawła raz na Maćka
-Ja panie doktorze, proszę mi powiedzieć co z nią, co się dzieje-zapytałem błagalnym tonem
-Akcja porodowa przebiegła bez żadnych komplikacji. Dziecko jest zdrowe, aktualnie przeniesione zostało do inkubatora, ponieważ przedwcześnie się urodzilo, będziemy mieli nad nim opieke do czasu gdy będzie na tyle odporny aby samodzielnie funkcjonowac.-odpowiedział po czym odszedł
Paweł stał i patrzył na Maćka a Maciek na Pawła. Nie wiedzieli co mają robić.
-No chłopie,a Anka?lec zapytac co z nim-krzykna Maciek
Paweł poderwał się i pobiegł za doktorem
-Doktorze, doktorze-krzyczał za nim biegnąc-
-O to znowu Pan, co się stało?
-Proszę mi powiedzieć co z moją narzeczoną? Jak się ona czuje? Nie zagraża nic jej zdrowiu?-zapytał zdyszany Paweł
-Proszę Pana, z Panią Anią to jest zupełnie inna kwestia. Oczywiście były kompliacje podczas porodu. Mówiliśmy Panu,że to będzie bardzo ryzykowne. Najbliższe 24 godziny będą decydujące. Jeśli będzie wszytsko dobrze, pojutrze wypiszemy Panią Annę do domu. Posze być dobrej mysli a teraz udać się z przyjacielem do domu, ponieważ dziś już paniowie nie mogę zobaczyć się z pac jętką.-odpowiedział-czy to wszystko co Pan chciał?
-tak tak, dziekuje.-odpowiedział Paweł po czym wrócił znowu do Macka
-no i co, co z Anka?
-lekarz powiedział ze dzisiejsze 24 godziny będę decydujące i ze mamy wracac do domu. Odpowiedział Paweł po czym przytulił się do Maćka
-chodź stary bo jak i tak nie będziemy mogli dzis jej zobaczyć to bez sensu abyśmy t siedzieli całą noc-odpowedział Maciek
Masz racje, wracajmy. Zostaniesz u nas prawda?-zapytał Paweł
-Oczywiście.
Mężczyźni dali się do domu. Ich noc nie była tak piękna i kolorowa jak poprzednia. Ciągle bili się  zmyślami  co dzieje się z Anka. Paweł nie mogł sobie tego wybaczyć ze nie ma go teraz przy niej, przeciez ona go teraz najbardziej potrzebuje, jak on tak mógł. Dochodziła 4 nad ranem i przyjaciele dopiero zasnęli. Następnego dnia od razu gdy wstaniu ipo porannej toalecie udali się do szpitala. Na Sali Anki był jakiś mężczyzna. Siedział obok niej i trzymał ją za rękę. On miała zamknięte oczy tak jakby spała. Paweł patrzył pzez szybę i szybkim krokiem wszedł do Sali.
-co Ty wyprawiasz? Kim jesteś?-krzyknął Paweł popychając siedzącego przy niej mężczyznę.
-hola hola, uspokój się koleś. Jestem Mateusz, brat Anki. Przyjechałem do niej a że Renata powiadomiła moją mamę,że Anka jest w szpitalu i jest w ciązy i są komplikacje to wsiadłem w samolot i jestem, co nie.-odparł z śmiechem
-Przepraszam,Cię. Nie znałem Cię wczesniej, Anka dużo mi o Tobie opowiadała. –przeprosił Paweł
-spoko, nie ma problemu. Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział,że dziś ja wypiszą. Tylko będzie potrzebowała okpieki lekarza prowadzącego jej ciąże. Renata oczywiście się zgodziła.-powiedzał Mateusz
-skąd Ty znasz moją siostrę?-zapytał ze ździwieniem Paweł
-a Anka mi pisała o niej i jakoś tak raz mi dała jej numer bo moja dziewczyna tez jest w ciązy i też się tu przeprowadzamy więc chciałem mieć jakiegoś dobrego ginekologa dla mojej kobiety, więc pare telefonów z nią wymieniłem.-odpowiedział Mateusz z uśmiechem na twarzy
- to mowisz,że wypisza ja dziś? A gdzie jest lekarz?
-u siebie w gabinecie, idx z nim pogadaj może więej Ci powie.
Paweł udał się do gabinetu i przeprowadził bardzo powazną rozmowę. Lekarz  opowiedział wszytsko dla Pawła ze strony medycznej,niestety czekała na niego przykra informacja. Anka nie będzie mogła mięc więcej własnych dzieci. Jej macica została uszkodzona i nie bezie juz zdolna o urodzenia kolejnego dziecka.
-Panie Pawle, nie oszukujmy się. Cudem Pani Anna przezyła tą operację. Dziecko jest bardzo silne ale matka, niestety nie. Jest osłabiona. Podjęliśmy decyzję z jej prowadzącą ciąże,że wyślemy ją do domu. Mam nadzieję,że w razie jakich kolwiek komplikacji przyjedziecie państwo?
-oczywiście. Moja siostra jest jej prowadzącą więc dopilnujemy by nic jej się nie stało.-odpowiedział Paweł po czym podziękował lekarzowi i udał się z wypisem do Sali Ani. Kobieta już nie spała, lezała i śmiała się jak gdyby nic. Gdy zobaczyła Pawła chciała wstać ale Mateusz a Mackiem ją przytrzymał.
-Kochanie. Boże jak ja się martwiłem!-krzykną z radości
-ja też, wracajmy już do domu. Gdzie moje maleństwo.-zapytałam
-pielęgniarki już go ubierają i nieługo tu go przyniosą, jest to piekne dziecko. –oparł Maciek
-chłopczyk czy dziewczynka?-zapytała Pawła
-chciałem abyśmy wspólnie to zobaczyli.
Pielegniarka wniosła maleństwo do Sali i dała je mi. Patrzylismy wszyscy na siebie i na maleńką kruszynke która smacznie spała. Pielegniarka dała nam kartę maleństwa a na niej było napisane „córka”. Cieszyłąm się jak szalona, Paweł tak samo. Maciek był najszczęśliwszym ojcem chrzestnym przepięknej Wiktorii-bo tak postanowiliśmy dac jej na imię. Za o Mateusz będzie najlepszym wujkiem. Spakowałam się i daliśmy się wszyscy do wyjścia. Renata miałą na nas czekac już w domu. Podróż nie trwała długo a mimo to zasnęłam w drodze. Maleństwo grzecznie spało, nie dając o sobie znać. Zajechaliśmy do domu i czekał tam na nas komitet powitalny Ewelina, Karol, Renata i Pani Danusia. Wszyscy którzy byli dla mnie ważni byli przy mnie. Byłam najszczęsliwsza matką na świecie. Nistety moja rodośc nie trwałą zbyt długo gdyż Renata wysłała mnie abym się wykąpała i położyła do łóżka bo musi podać mi kroplówke na odpornośc. Nie chciałam iść do pokoju i nie chciałam ich wszystkich zostawiać lecz to oni wszyscy zaprowadzili mnie do sypialni, wzięli mała Wiki i czekali w pokoju zanim ja nie wyjdę. Siedzieismy tak i gadaliśmy, Wiki spała sobie smacznie i nic jej nie przeszkadzało. Dzień uważam,że mogę spokojnie zaliczyć do najpiękniejszyc dni jak do tej pory. Na świat pojawiło się dziecko miłości, naszej miłości. Mojej i Pawła. Mała Wiki daje nam wiele radości i szczęścia. Mam nadzieję,że teraz będzie wszytsko zupełnie inaczej. Ze zmęczenia i wyczerpania postanowiłam ze Pojdę już spać, Paweł jako mój przyszły mąż chciał się chyba podlizać i wygonił wszystkich na dół i sam do mnie przyszedł do spania.
-wiesz co kochanie? Kocham Cię i Wiktorię ponad wszytsko i jeszcze bardziej-powiedział Paweł
-ja Ciebie też głuptasie i ją też.-odparłam po czym wtuliłam się w jego tors i zasnęłam