sobota, 14 stycznia 2012

Rozdział XXVIII

-Chcielibyśmy poprosić Cię abyś został chrzestnym naszego dziecka.-odparłam z uśmiechem na twarzy.
Maciek siedział i patrzył raz na mnie a raz na Pawła. W jego oczach można było wyczytać raość a zarazem niepokój.
-yyyy, ale jak to ja? –zapytał bardzo spokojnie
-nosz. Czego ten znowu nie rozumie-zaśmiałąm się i puściłam do niego oczko
-NOo tego,że jak ja mam być ojcem chrzestnym waszego małego bachorka.
-no normalnie, tak po ludzku co nie?-odpowiedział Maciek obejmując mnie w pasie
-no nie wiem nie wiem. Nie wiem czy mi się opłaca-zastanawiał się Maciek wodząc po swoim kolanie
Paweł nachylił się do mnie i wyszeptał mi bardzo dziwną wiadomośc. Wiem,że to był jego wymysł tak po prostu żeby rozluźnić atmosferę ale rozśmieszył mnie.
-Mała, patrz jak on się zachowuje. Wodzi po swoim kolanie, zachowuje się jak pedałek.-wyszeptał mi do ucha Paweł
-oj daj spokój-powiedziałam głośno
Chociaż to przykuło moją uwagę. Patrzyłam na Maćka wzrokiem mordercy. Bardzo chciałam aby się zgodził, chciałam aby był obecny w życiu tego maleństwa.
-No Maciek! Więc jak będzie?-zapytałam z niepokojem
-Hmmmmm. No jaaaaaaaasne, jeszcze pytacie mnie o to? –krzykną rzucając się na mnie jak dziki
-o matko. Dobra dobra. Już zrozumiałam. Złaź z mnie, proszę, ciężki jesteś-dusiłam się własnymi włosami które wchodziły mi do buzi
Maciek zszedł ze mnie a Paweł siedział i się śmiał. Patrzyłam na swoich dwóch facetów z wielkim uczuciem. Jednego darzyłam wielką miłością a drugiego miłością jak do brata. No po prostu, był dla mnie jak brat. Siedzieliśmy tak do późna i gadaliśmy o wszystkim czym się dało. Muliło mnie do spania więc poszłam wziąć szybko prysznic i położyć się spac. Brzuch bolał mnie coraz częściej, bałam się bardzo o dziecko bo bardzo dużo stresu przeszło. Niedługo musze wybrać się do Renaty na kontrolę. Oczy zamykały mi się same, widziałam jak Paweł z Maćkiem rozpijają 3 z kolei flaszkę.  Troche przesada.
-kochanie, może byście już poszli spać co? Dochodzi 4 nad ranem-odparłam zmęczonym głosem
-oj kicia, idź spac. Przecież nie jesteśmy małymi dziećmi prawda?- odparł podpitym głosem
-no jak sobie chcecie. Połóż tylko potem Macka w pokoju gościnnym dobrze? Odwróciłam się do nich tyłem i poszłam spac. Słyszałam jeszcze troche ich śmiechy i rozmowę ale po jakimś czasie już totalnie zasnęłam. Obudziłam się z wielkim bólem brzucha. Skurcz za skurczem. Nie wiedziałam co się dzieje. Bałam się bardzo. Pawła przy mnie nie było. Wstałam z łóżka bardzo powoli i chciałam dość do łazienki ale nie miałam na tyle siły.
-Paweeeeeeeeeł.!-krzyknęłam łapiąc się za brzuch który coraz bardziej bolał.-cholera jasna, gdzie on jest. Boże, dlaczego to tak bardzo boli, ała.-mó LISTNUM 1)iłam sama do siebie
-cholera jasna! Paweł! Maciek. Niech ktoś tu przyjdzie. –wrzeszczałam już z bólu.
Słyszałam jakieś kroki na schodach, miałam nadzieję ze to któryś z nich. Patrzyłam na drzwi, ale ona się nie otwierały. Coraz bardziej zwijałam się z bólu, nie mogłam wytrzymac tak bardzo kuło. Mój błagalny o pomoc wzrok zaczynał przeradzać się w wzrok mordercy. Nagle drzwi się otworzyły a w nich stała Pani Danusia. Popatrzyła na mnie i zasłoniła sobie ręką buzię z przerażenia. Podbiegła do mnie i pomogła mi wstać z podłogi.
-Kochanie, co Ci się dzieje-zapytała z przerażeniem
-Bardzo mocno boli mnie brzuch , mam co chwilę skurcze, nie mogę oddychać swobodnie i bardzo boli. Proszę mi pomóc, gzdie jest Paweł. –wbijałam jej paznokcie w ramię z bólu i mówiłam bardzo zdyszanym głosem
-Pan Paweł śpi z Panem Mackiem na dole, no nie są w stanie aby wstac. Przykro mi. Czy zadzwonić po pogotowie. ?-zapytała ze spokojem
-Nie , w mojej torebce jest telefon,prosze mi podać. Zadzwonie do swojej lekarki prowadzącej.
Pani Danusia podała mi telefon, wybrałam numer, czekałam w napięciu aż ktoś odbierze.
-hala, Aniu, co się stało.-odparł bardzo przyjemny głos
-Renata, proszę Cie, przyjedz tutaj do Pawła do domu. Nie wiem co się ze mną dzieje.-odparłam
-Jak to? Co się stało. Daj mi 15 minut, zaraz będę
-Błaaaaaaaaagam pospiesz się to tak bardzo boli.-krzyknęłam do słuchawki
-Bądź cierpliwa, zaraz będę-powiedzałą zdenerwowanym głosem
Usłyszałam w słuchawce dźwięk rozłączonego połączenia. Usiadłam na łóżku ale zaraz złapał mnie okropny skurcz  i z powrotem położyłam się. Pani Danusia siedziała obok mnie i głaskała mnie po ręku. Łzy leciały mi jak grochy. Trzymałam się kurczowo za brzuch i mówiłam do maleństwa ale ono nie dawało znaku życia  na dźwięk mojego głosu.
-dlaczego ono mnie nie kopie-zapytałam Panią Danusię z przerażeniem w oczach
-kochanie, pewnie śpi. Ty też postaraj się dopóki Pani Renata nie przyjedzie-odparła ze spokojem w głosie
-jak ja nawet nie mogę zamknąć oczu bo boli mnie tak brzuch, czy Pani tego nie rozumie-krzyknęłam-kochanieńka, rozumiem doskonale, rozumiem. Wszystko będzie dobrze.-odparła po czym wyjęła różaniec z kieszeni fartuszka i zaczęła się modlic.
-dlaczego to Pani robi-zapytałam ze ździwieniem
-bo to jest Ci teraz potrzebne, Wam potrzebne. Bardzo. –odpowiedziała po czym uklęknęła przy moim łóżku.
Leżałam i z przerażeniem patrzyłam na Panią Danutę co ona robi. Co to może mi pomóc. Bardzo się bałam. Patrzyłam na zegarek co chwilę a czas dłużył się niemiłosiernie. Chciałam aby był przy mnie Paweł, ale on sobie zapił. No tak. Usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach. To były obcasy, czyli przyjechała już Renata. „całe szczęście” odetchnęłam z ulgą.
-Anka! Co się dzieje. Mów mi tu wszytsko.-odparła Renata
-Nie mam pojęcia, boli mnie. Okropnie mnie boli. Skurcz za skurczem.-odpowiedziałąm ze łzami w oczach
-a dziecko kopie jak do niego mówisz?-zapytała dotykając delikatnie mojego brzucha
-właśnie nie, dlaczego?-zapytałam chwytając ją za dłoń
Renata popatrzyła na mniei nagle jej oczy się zeszkliły. Patrzyła tak na mnie jakiś czas po czym znowu zaczęła dotykać mojego brzucha.
-Renata! Pytam Cie o coś. Dlaczego ono nie kopie. –krzyknęłam.
-Leż spokojnie. Pani Danusiu, proszę zadzwonić po karetke i spakowac najpotrzebniejsze rzeczy dla Ani do szpitala dobrze?-odparła patrząc przyjemnym wzrokiem na Panią Danutę
-Renata, proszę Cię. Odpowiedz mi-zaczęłąm płakac i dławić się.
-Aneczko, proszę Cię. Leż i oddychaj spokojnie-odparła i pogłaskała mnie po czole
Wyjęła z torby termometr włożyła mi go do buzi i prosiła abym się nie odzywała. Wzięła swój telefon i wyszła na balkon. Ciekawiło mnie z kim ona rozmawia. Nie domknęła dobrze drzwi ale i tak słyszałam co drugie słowo
-Darek, za 10 minut będę u Ciebie na oddziale. Przygotuj sale porodową. Mamy albo to o czym nie chce myśleć albo przedwczesny poród. Zwołaj najlepszą ekipę. Pospiesz się.-rozłączyła się
Weszła z powrotem do pokoju i rozglądała się po nim jakby czegoś szukała. Podeszłą do mnie, wyjęła mi termometr z buzi, popatrzyła na niego i nerwowo pokiwała głową
-Ile jest? –zapytałam ze strachem
-Dużo, za dużo. –odparła zdenerwowana- gdzie jest Paweł?-zapytała
-zapił sobie troszke wczoraj z Maćkiem, a poco Ci on?-patrzyłam na nia jakbym miała jej skoczyć zaraz do gardła.
-musi z nami jechać, chyba ze napiszesz mu kartkę gdzie jesteś żeby potem przyjechał.
-tak napsze, nie będzie jechał do szpitala pijany-odpowiedziałam zdenerwowanym głosem
Karetka już przyjechała. Weszli na górę. Renata podeszła do lekarz, cos mu powiedziała ale nie wiem co. Położyli mnie na noszach i wynieśli z domu. Bardzo się bałam. Renata trzymała mnie za rękę. Wsiedliśmy do karetki i odjechaliśmy Trzęsło mną bardzo, było mi bardzo zimno. Czułam jak od środka się gotuję a zarazem było mi okropnie zimno. Lekarze podłączyli mi kroplówkę. Patrzyli na mnie i uśmiechali  się do mnie wymuszonym uśmiechem. Po 10 minutach dojechaliśmy do szpitala i w mgnieniu oka znalazłam się na Sali porodowej. Pobrali mi krew,zrobili USG po którym wszyscy bardzo nerwowo chodzili po Sali i przygotowywali wszytsko co możliwe do porodu .Lekarz stanął obok mnie, podotykał mnie po brzuchu.
-ale ona nie ma nawet milimetra rozwarcia-powiedział do Renaty
-wiem, co robimy w takim razie?
-zostaje nam tylko cesarka.-odparł drapiąc się po głowie
-ale narkoza zagraża jej życiu-odpowiedziałą łapiąc go za ramię.
-Musimy zaryzykować.  Albo ona przeżyje i dziecka nie uratujemy albo na odwrót a w najlepszym wypadku oboje przeżyją, o to się módlmy. –odpowiedział smutnym głosem
-Pani Izabello-odparłą do pielęgniarki-proszę podac narkozę dla pac jętki, rozcinamy.-pwoiedziałą ze smutkiem w oczach Renata
-Paweł już tu jedzie kochanie, niedługo będzie przy Tobie. Musimy Cie przygotować, bądź dobrej mysli-pogłaskała mnie po dłoni
Patrzyłam na nią z wielkim przerażeniem w oczach. Nie chciałam aby coś stało się dziecku. Po 15 minutach był już obok mnie Paweł, Macka nie wpuścili na sale.
-Kochanie, Boże co Ci się stało, dlaczego nic mi nie powiedziałaś ze źle się czujesz.
-wołałam Cie, byłeś na dole ale Renata i Pani Danusia była przy mnie, jest dobrze kochanie nie denerwuj się-uspakajałam go chociaż sama byłam bardzo niespokojna
-Paweł, czy mogę prosić Cię na słówko na korytarz-zapytała go Renata
-Oczywiście-odpowiedział patrząc w jej stronę-zaraz wracam kochanie-odparłd o mnie
Wyszedł z Renata a ja zostałam na Sali z pielęgniarkami
-Proszę mi powiedzieć co się dzieje.-poprosiłam
-nie mogę proszę Pani, od tego jest lekarz. Proszę być dobrej myśli-odparła po czym podłączyła mi tlen
-Paweł. Ani ciąża jest zagrożona. Alb uda nam się uratowac ich oboje albo jedo z nich nie przezyje. Zgadzasz się na tą operację. Tylko to pomoże.-dpparła Renata
Paweł zsunął się po ścianie, Maciek razem z nim. Oboje bardzo mocno przejęłi się tym.
-Anka o tym wie-zapytał Maciek
-nie, chciałabym aby Paweł jej o tym powiedział.
-Jeśli to uratuje ich to zgadzam się. Nie mam wyjścia. Róbcie co do was należy.-odpowiedział Paweł uderzając pięścą w ścianę. Rozciął sobie skórę na pięści. Odszedł od nich pare metrów i przeklnął. Minął Renate i Maćka, którzy patrzyli na niego z wielkim bólem w oczach.
-Poradzi sobie-powiedział Maciek
-poradzi.-odpowiedziała Renata po czym weszła do Sali
Paweł usiadł obok mnie i złapał mnei za rękę. Patrzyłam na niego wzrokiem bardzo przyćpanym.
-Kochanie, muszę Ci coś powiedzieć. Wystąpiły pewne komplikacje z ciążą… -momentalnie w jego oczach stanęły łzy- muszą operować. Meleństwo albo przezyje albo umrze. Albo Ty przeżyjesz albo Ty umrzesz. Abo oboje przeżyjecie. Pamiętaj zawsze będę Cie kochal i zawsze Cie kochałem Jesteś najwspanialszą osobą jaką mogłem kiedy kol wiek poznac. Nie chce Cię stracic, nie wierze w to że was strace. Nie pozwole na to.-patrzył na mnie wzrokiem pełnym łez. Jedna po drugiej spływała i kapała na moją dłon.
-Kochanie, widzimy się po drugiej stronie. Tam będziemy szczęśliwsi. Kocham Cie. –zamknęłam oczy i dalej już nic nie pamiętam czułam tylko jak boli coraz bardziej, ale narkoza zaczynała już działac.
-ja Ciebie też kocham, nie odejdziesz.-odparł po czym został wyproszony z Sali.
-Jest bardzo źle.-powiedział do Maćka po czym obaj zaczeli płakac jak małe dzieci.

3 komentarze:

  1. Popłakałam się, jawnie ;( Dziewczyno umiesz budzić w człowieku różne uczucia.
    Kocham ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny ;* Megaa ♥

    OdpowiedzUsuń