czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział XXX

Minęło pare lat. Wiktoria chodziła już do przedszkola, razem z Pawłem mieszkaliśmy w tym smym domu gdzie wczesniej, Maciek i i Ewelina sa już razem od 2 lat a Karol wstapił do seminarium. Ździwiło mnie to, bo przecież miał dziewczyne. O Adamie i Karolinie nie mam zadnych wieści, nie mam pojęcia co się u nich dzieje. Tylko czasem jeszcze wspomne o nich. Mateusz- mój brat orzenił się i ma ślicznego synka-Michałka. Jego żona jest fantastyczna. Rozumiemy się bez słów. Enata zaszła w ciąże i niedługo ma urodzić. Przez te 5 lat, które uciekło nam przez palce wiele się wydarzyło. Zmarli moi rodzice, brakuje mi ich bardzo. W Maju się pobraliśmy a we wrzesniu rodziców odebrał Pan Bóg. Było mi ciężko, bo mała Wiki dawała mi się we znaki i ciężko było ogarnąc to wszystko.Gdyby nie Maciek, Paweł i Ewelina nie wiem jak by to było. Pozmieniało się wiele, w moim i Pawła życiu też. Człowiek nie raz zastanawia się co by było gdyby było i nie może wymazać niektórych sytuacji z pamięci. Ja właśnie tak mam. Z Pawłem jestem bardzo szczęśliwa, mamy cudowną rodzinę. Ale pół roku temu odkryto u mnie raka piersi. To było straszne dla mnie przezycie. Rak był w zaawansowanym stadium. Lekarze dają mi rok albo jeszcze miesiąc. Zalezy od tego jak będzie. Boję się bardzo. Czuję się coraz słabiej, mała rozumie ze jestem chora. Paweł nie chce słyszeć o tym,że to może być już koniec. Wszyscy nadskakują nade mną, a ja tego nie chce, chce normalnie żyć. 

-mamusiu! Chodź zobaczysz jak pięknie namalowałam naszą rodzinke-krzyknęła Wiki z drugiego pokoju

-Córeczko, nie męcz mamusi, sami do niej pójdziemy-powiedział Paweł biorąc małą na ręce i przyprowadzając do sypialni w której ciągle leżę.

-oj Paweł, daj już spokój, chyba nie będę cały czas lezała i nie ruszała się z łóżka-odparłam ze złością w głosie

Paweł popatrzył na mnie takim bardzo dziwnym wzrokiem. Przeraziłam się troche ale otrząsnęłam się i posłałam mu skromny uśmiech.

-kochanie, chodź do mamusi. Pokaż co namalowałaś.-powiedziałam do małej i wzięłam ją pod ręce by posadzić na kolanach. Paweł, widząc to automatycznie wziął ją ode mnie i sam posadził Wiki nie na moich kolanach tylko między nogami.

-Anka! Dokładnie wiesz,ze nie możesz dźwigac! Co Ci powiedział lekarz! Kobieto!-krzyknał a w moich oczach pojawiły się łzy.

W tej samej chwili do pokoju wszedł Maciek, popatrzył na nas i postukał się w głowę.

-wiecie co? Zamiast cieszyć się sobą póki jeszcze możecie sobą się napawac, to wy skaczecie sobie do grdeł. Ogarnijcie się ludzie!

-Maciek, proszę Cię nie wtracaj się dobrze? –zapytał Paweł wyprowadził Wiktorię do Pani Danusi i za chwilkę wrócił.

Maciek siedział obok mnie trzymając mnie za rekę, czułam ze coraz bardziej słabnę. Moje dłonie były bardzo szczupłe i wystawały z nich gdzie niegdzie żyły przez które widać było jak bardzo delikatnie płynie krew. Pod oczami miałam duże cienie, które tworzyły niemiły widok, usta pekały a pod koszulka w której lezałam leżało bardzo słabe ciało, widac było na nim same kości, brzuch miałam zapadnięty a piersi się cofały. Obok łózka stała kroplówka i szafka nocna na której było mnóstwo lekarstw. Siedzielismy tak w milczeniu. Czułam jak Maciek na mnie patrzy smutnym wzrokiem, wiem ile dla niego to znaczyło,że tu jest. Kocham go i zawsze kochac będę i wiem,że ciężko mu jest pogodzić się z tym,że niedługo odejdę-sama jestem tego świadoma. Nikt chyba mnie nie wspiera tak jak Maciek, dziwne bo nawet Paweł. Ale ja to rozumiem, on pracuje zajmuje się Wiki i domem. Ja to rozumiem. Ogromny zal mam do siebie,że Wiktorai prawdziwej matki nie będzie miała. Czuję to,że ona to rozumie ze mamusia jest na skraju wyczerpania. Ewelina także jest przy mnie. Karol może troche rzadziej tak samo jak Renata, ale oni są. Wiem,że są. Patrzyłam na Maćka a on na mnie. Napłyneły nam łzy do oczu i w tym samym momecie spłynęły po policzkach.

-Nie płacz słońce, damy rade-powiedział Maciek

-Maciek, wiesz dokładnie o tym,że ja już nie daje rady-powiedziałam bardzo słabym głosem

-Anus. Wiem, ale ja chce jeszcze wierzyć w to,że będziesz jeszcze przy nas, że nie zostawisz nas.-odparł

-Ja już czuje Maciek,że odpływam. Ze to już mój czas, wiesz dokładnie ze lekarze nie dają mi dużo zycia,ale ja wiem,że to nastąpi szybciej. –odparłam po czym ścisnęłam go delikatnie za dłoń.

Wtedy wszedł Paweł i usiadł po drugiej stronie, nachylił się i pocałował mnie w czoło. Wziął mnie za ręke i uśmiechał się tak jak w dniu naszego slubu. Zbyt wiele z niego nie pamiętam, bo po ceremonii pojechaliśmy do Polski na miesiąc miodowy. Spedzilismy miesiąc czasu w Gdańsku. Jak tam było pięknie.! Coś niesamowitego. Lezałam na łózku pół przytomna. Oczy zamykały mi się mimowolnie, chciałam posiedzieć jeszcze z nimi ale nie miałam siły.

-Kochanie, czy mógłbyś zabrać Macka i idźcie na dół ja chce iś już spac.-odparłam cichutkim głosikiem

-Oczywiście kochanie-odparł całując mnie w dłoń.-chodź Maciek, zostawmy ją w spokoju-powiedział do Macka biorąc go za ramię.

Maciek chwilke jeszcze na mnie popatrzył, chyba już wiedział ze jestem na tyle słaba żeby zamknąć tylko oczy i odpłynąc na zawsze. Wstał, nachylił się nade mną i powiedział mi coś na ucho:

-Anuś, pamiętaj zawszę będę Cię kochał, wybacz mi za wszystko. Będę najlepszy ojcem chrzestnym dla Wiki. Kocham Cie. I Miej mnie na oku jka będziesz tam na górze. –odpowiedział po czym po jego policzkach spłynęły łzy

-Ja Ciebie tez kocham i kochać będę zawsze. Żegnaj-odpowiedziałam i puściłam jego rekę

-Paweł, kocham Cie.-powiedziałam patrząc jak mój mężczyzna stoi w drzwiach nic nie wiedząc co teraz będzie.

-Mała, przyjde do Ciebie za 2 godziny, oglądniemy z Maćkiem mecz i będę u Ciebie.kocham Cie i zawsze będę, śpij dobrze-powiedział i pścił oczko po czym wyszedł.

Maciek odwrócił się i ostatni raz spojrzał na mnie. Usmiechnełam się delikatnie po czym sama do siebie powiedziałąm „nie chce was zostawiać, ale musze” Wstałam bardzo ostrożnie i wyciągnęłam z szuflady która stała przy łózku list zapakowany w szara koperte. Był zaadresowany „do całej mojej rodziny”.. Wyjełam go bardzo ostrożnie i zaczęłam czytac.





" Kochanie! Maćku, Pawle, Wikuś, Ewelinko, Karolu, Renato, Mateuszu! Dziękuję wam wszystkim,że zawsze byliście przy mnie mimo tego wszystkiego co się działo, przepraszam jeśli was zawodziłam. Przepraszam, jeśli sprawiałam jakiekolwiek kłopoty albo problemy. Tak wiem, mieliscie się ze mna.
Kochanie-Pawle! Ciebie  przepraszam za to,ze tak długo musiałeś na mnie czekac. Ale powiem Ci,że przy Tobie świat dla mnie się zatrzymywał nic innego nie istniało tylko MY-nasza miłośc. Dziękuję, ze byłęś przy mnie w trudnych chwilach i momentach, wtedy gdy potrzebowałam ostarego ochrzanu, wtedy gdy lezałam w szpitalu albo wtedy gdy tak bardzo zalezało mi na Adamie. Dziękuję Ci,że nie odszedłeś gdy pojawiały się problemy z Karoliną i dilerami. Wybacz mi. Kocham Cie ;* 

Wikuś! Dziękuję Ci dziecinko, że jesteś moim skarbem, oczkiem w głosie! Dziękuję,że się urodziłaś i dziękuję Ci za wniosłaś w moje Zycie tyle szczęścia! Przepraszam,że nie będziesz miała takiej prawdziwej matki jakąś byś chciała mieć. Wybacz mi.! Kocham Cie :*

Macku! Cholero Ty! Tobie dziękuję po prostu za to,że byłes, jesteś i zawsze będziesz. Dziękuję ze nigdy nie odszedłes i dziękuję ze rozumiałeś mnie. Przepraszam,że nie zawsze ja Ciebie rozumiałam i przepraszam,że tyle się wycierpiałeś. A no i oczywiście uściskam od Ciebie Dage jak będę już tam! Kocham Cie ;*

Ewelino i Karolu! Dziękuje wam za to,że mogłam na was liczyc gdy tego potrzebowałam i za to,że nie pogoniliście mnie gdy coś było nie tak w moim życiu, coś było nie tak z moją przeszłościa. Dziekuje za każde ciepłe słowo! Kocham Was ;*

Renatko! Dziękuje Ci ze to Ty nauczyłaś Pawła tak wielu rzeczy! Dziękuję Ci za niego! Dziękuje Ci za sympatie do mnie i za to,że pomogłaś mi z ciążą i z wieloma innymi rzeczami.! Kocham Cie ;*

Mateuszu! A Tobie braciszku mój! Dziękuję ze zawsze, ale to zawsze mnie rozumiałeś. Za to,że nie musiałam dużo mówić byś wiedział co się dzieje w mojej głowie i w moim sercu. Dziękuję ze wspierałes mnie i byłes wtedy gdy najbardziej Cie potrzebowałam a nie umiałam poprosic o pomoc. Brat! Uściskam rodziców od Ciebie . Kocham Cie ;*

Dziękuję wszystkim, którzy byli i są. Kocham was. Wiedzieliscie ze tak się stanie, ale nie sadziliscie ze tak szybko. Nie mówiłam wam co lekarz powiedział, ze to kwestia dni, tygoni a może miesięc a w najlepszym wypadku roku. Ale ja nie chciałam, by było jakies zamieszanie. Nie chciałam. Wybaczcie. 

Mam do was jeszcze jedną proźbę. Chciałabym być pochowana obok moich rodziców, w Polsce. Tam się urodziłam i tam chce spocząć. Pochowajcie mnie w to co Mateusz wam da z mojej szafy zamykanej na kłódeczkę, on wie gdzie ona jest. Tam jest suknia mojej babci ze ślubu. Wiem, dziwne. Ale takie było jej rzyczenie i jest teraz moje. Na zakończenie chciałbym wam jeszcze powiedzieć, ze Bóg obdarzył mnie niesamowitymi ludźmi. Wspaniałymi osobami, na które mogłam zawsze liczyć. Każdego dnia przypawaliście mnie o uśmiech i radość. Nie potrafiłam być smutna gdy byliście obok. Kocham Was i mam w opiece. Do zobaczenia tam na górze!

PS. Kocham Was ;*

Wasza, żona, siostra, matka, szwagierka, przyjaciółka! Na zawsze razem! ;* „






Po zakończeniu czytania listy otarłam łzy które spływały mi po policzku i poczułam ze serce mi słabnie, złapałam się za nadgarstek by wyczuc puls-był niewyczuwalny. Wiedziałam,że to już ten czas, wiedziałm ze gdy zamkne oczy już nigdy ich nie otorze. Powoli rozejrzałam się po pokoju i zamknęłam oczy. Nawet nie pamiętam jak odleciałam. Nie czułam już bólu. Czułam spokój i ukojenie. Nic mnie nie bolało. Wedziałam już ze oni stoją nade mną i trzymaja moje dłonie i płaczą nad moją twarza. Nie czułam tego ale widziałam. Widziałam Wikusie, która spała smacznie w łóżeczku. Panią Danusię, która siedziała w kącie i płakała. Pawła, który klęczał przede mną i zanosił się płaczem i prosił bym wróciła. Maćka i Eweliną, którzy nad wyraz byli opanowani-no tak wiedzieli ze odejdę. Mateusza który trzymał list i płakał oraz Karola, który modlił się nade mna. Piekny a zarazem przygnębiający obraz. „Kocham Was”. To moje słowa które zostały skierowane do nich z nieba. Wiedziałam,że kiedyś je usłyszą. Czułam się bezpieczna i czułam ze oni też są bezpieczni. Przecież będę sprawować nad nimi opiekę. Moje życię mogę zaliczyć do przepieknego zycia i jak najbardziej wymarzonego. Teraz zaczynam nowe.






Kochani! To jest mój ostatni rozdział tej historii! Mam nadzieję, że się wam podobał. NIestety nie ma szczęśliwego zakończenia tak jak to powinno być. Jedna ososba mnie chyba zakatrupi ale niestety ;* Będę pisać dalej, oczywiście. Ale zaczynam inną historie. Mam troche pomysłów w głowie. Mam nadzieję ze zacznę już niedługo. Będę pisać na tym blogu. Kochani! Mam ogromna nadzieję,że podobała się wam historia Anki i innych. Może nie jestem jakąś wspaniałą osobą pisząca ale staram się, bo to kocham. Także mam nadzieję, ze wesprzecie mnie dalej tak jak zawsze to robiliście ;* Dziękuję, ze tak długo mogłam na was liczyć i ze dalej mogę ;* Do napisania niebawem ;* Kocham Was ;* 


ps. napiszcie co sądzicie o losach Anki i jej przyjaciół. ;* 


5 komentarzy:

  1. Czytając ten rozdział cały czas płakałam.
    Kocham Cię ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. też się popłakałam . ;oo
    szkoda, że tak się skończyło.. ale świetnie to napisałaś :)
    czekamy na następną historię tym razem z happy endem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nadal rycze<3 ;c

    Uwielbiam to <3 teraz czekamy na coś nowego ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dziś cały i się popłakałam, szkoda, że to się tak skończyło. Opowiadanie świetne.! <3

    OdpowiedzUsuń