niedziela, 25 grudnia 2011

Rozdział XXII

Obudziłam się w objęciach Pawła. Wstałam, spuściłam nogi z łózka i popatrzyłam w stronę fotela. Nie było na nim Maćka. Zbudziłam Pawła,żeby wstał i pomógł mi szukac Macka. Bałam się o niego. Moja pierwsza myślą było „On coś sobie zrobił, on ja na prawde kochał, chce być przy niej” . Szybko wybiegłam w samym szlafroku na plaże, biegłam przed siebie krzycząc jego imie. Nic. Zero odzewu. Martwiłam się cholernie. Ie wiadomo co mogło swpaść do głowy temu debilowi, przecież po nim można było się spodziewać wszystkiego. Mineło może 2 goziny zanim go znalazłam. Pod ruinami jakiegoś starego domu. Siedział sam. Oparty o zimny mur. Śpiewał jej piosenkę a w dłoni trzymał papierosa, którego co chwile przykladał do ust.
-cześć. Posuń się, potrujemy się razem-powiedziałam do niego, po czym usiadłam obok i zapaliłam papierosa. Dym szczypał mnie w oczy, ale paliłam dalej. Smakowało mi.
-Kochałem ją. Kochałem ją jak dziewczyne. Bałem się każdego dnia, że nie wróci z tej pieprzonej roboty. To przeze mnie zgineła. Rozumiesz? –powiedział do mnie patrząc na spalonego peta
-Przestań, nie przez Ciebie. Skąd mogłes wiedzieć,że…-urwałam w połowie słowa. Maciek pokazał mi li
st. 
„Jeśli Twoja mała, nie zacznie sprzedawać dalej to inaczej to się skończy. Były u mnie psy i węszyły czy nie mam prochów. Wiem,że sypnęła. Ona nie zrezygnuje z tej pracy. Wiem,że chce ale tak się nie stanie. Myslisz,że uciekniecie ode mnie? Prędzej czy później ona wróci, przeciez lubiła jak jej to robiłem. Przemyśl to sobie i morda na kłódkę pajacu”.

Patrzyłam na ten list i nie wierzyłam własnym oczom. Przecież im grozili.
-jak mogłeś nie pój z tym na policję?-wykrzyczałam mu w twarz
-jak? Ot tak po prostu pójść? Oni i tak mnie śledzili, miałem podsłuch w domu, kamery ukryte. Myslisz ,że nie chciałem? Chciałem. Abym mógł normalnie żyć. Ja dla nich tez robiłem. Tylko,że z przymusu. Zmuszali mnie i szantażowali.
-jak to? Nie rozumiem? To Ty tez w tym brałeś udział? Maciek, dlaczego wy się tak zmieniliście? –zadałam mu pytanie potrząsając nim.
-Anka, my się zmieniliśmy ale na lepsze. Chcieliśmy z tym wszystkim skonczyc. Daga dostała robote w normalnej knajpie. Ale jak szef zobaczył ze umie dogadać się z innymi dilerami to zaproponował jej dobre warunki. Najpierw szło gładko bo o był lekki towar, ale potem coraz cięższy i cięższy. Wracała do domu pobita, zakrwawiona. Nie chciała mi nigdy powiedzieć co się stało, ale ja wiedziałem, wiedziałem ze to on. Raz poszedłem do niego i wtedy dostałem zlecenie za gruba kase. Potrzebowaliśmy tych pieniędzy.
Zamilkł. Patrzył na mnie. Wziął moje dłonie w swoje i patrząc prosto w oczy mówił dalej.
-Anka, ja nie chciałem zrobić krzywdy Adamowi. Ale Gruby dowiedział się,że Karolina jest z Adamem chciał go wykończyć. Włamałem mu się do domu. Dostał pała w głowę. Nie chciałem aby cierpiał. Nie wiesz wszystkiego Anka. Nie wiesz z jakimi ludźmi się znasz. Przyjechałaś tu nie znając nikogo a teraz? Adam, Karolina, Paweł, Damian no i ja. A droga przyjaciółko powiem Ci,że Karolina ma jakiś plan na Adama z Grubym. Ona jest jego panną, delikatnie mówiąc.
-zaraz. Czekaj. Karolina chce coś zrobić dla Adama? –zapytałam z niedowierzaniem
-tak, będę próbował dowiedzieć się co. Przepraszam,że Ci tego nie mowiłem od razu. Pamiętasz wtedy jak szłaś na spotkanie z Dagą? Ja o Tym wiedziałem. Urwała się z roboty żeby iść do Ciebie. Szef ją sledził. Mnie też. Mysleli,że jestes detektywem dlatego musiałem być taki ostry. Nie dziwiło Cię to,że Tobie nigdy nic się nie stało? No właśnie. Anka, przepraszam. Nie chce już o tym rozmawiać. A poza tym jutro jest pogrzeb Dagi, przyjedziecie prawda? –zapytał chowając głowę w kolana
-Pewnei głupku,że przyjdziemy Ja Cię Maciek przepraszam, nie sądziłam ze tak to wszystko wygląda. Wybacz mi. I wiesz co? Będziesz mieszkał teraz u nas, zaopiekujemy się Toba.
-nie Anka, nie zgadzam się. Oni mnie będą teraz szukać, bo boją się z zaczne sypać. Nie pozwole na to. Wracam do siebie. Ale dziś mogę jeszcze zostać…
-ok., no jak chcesz. Ale masz pisać, dzwonić i odzywac się.
-nie ma problemu nie martw się o mnie. –odpowiedział spokojnym głosem
Wstaliśmy i poszliśmy do domu. W środku czekał na nas Paweł ze śniadaniem. Opowiedzielismy mu wszystko. Siedział oszołomiony i nic nie mówił, zdołał wydusić z siebie tylko jedno zdanie.
-Ania, nie będziesz chodzić do zadnej pracy dopóki to wszystko się nie uspokoi.
Siedziałam z szeroko otwartymi ustami. Nie wierzyłam w to co słyszę… On naprawdę się o mnie martwił. Siedzielismy tak przy stole do wieczora. Gadaliśmy, wspominaliśmy stare czasu. Paweł opowiedział Mackowi o sobie o Mackiek Pawłowi. Siedziałam i patrzyłam na nich i lekko się uśmiechałam. Miałam przy sobie 2 ważne dla siebie osoby, brakowało tylko jednej –Dagi.
-wiecie co? Siedźcie tu sobie ja się źle czuję, pójdę się połozyć. Paweł przyszykuj dla Macka pokój.Bedzie u nas spał jeden dzien. A potem zobaczymy-odparłam i poszłam do sypialni
Wzięłam długa kąpiel i wskoczyłam do łózka. Trzymając się za brzuch, który pokazywał się już troszeczke gadałam do maleństwa w nim..
-widzisz kruszynko? Straciłam swoją przyjaciółkę. I wiesz co? Nigdy nie pozole na to, być gdy ty dorośniesz stracił swoją bliska osobe .Nie pozwole.
Na tych słowach skończyłam kontak z rzeczywistością. Sen pochłonął mnie znowu do południa. Zbudziłam się z wielkim bólem głowy. O 14 miał być pogrzeb Dagi. Miałam godzine na wyszykowanie się. Paweł kszatał się na dole i strasznie hałasował, ale za bardzo nie przeszkadzało mi to. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i razem z Pawłem pojechaliśmy na pogrzeb. Było zimno, szaro i brzydko. Stalismy już pod kaplicą. Było niewiele osób. Ksiądz odprawił mszę, z której i tak prawie nic nie zrozumiałam. Paweł tylko troche mi tłumaczył. Przeszliśmy do grobu, który był dla niej wykopany Patrzyłam do środka i myślałam,że ona będzie tam lezała.Sama.Nie chciałam tego. Stałam zgarbiona z opuszczona głową, czułam jak łzy spływają mi po perfekcyjnie zrobionym makijażu. Spoczywała  z zamknietymi powiekami. Sinymi ustami, i zimnymi palcami. Podeszłam, wzięłam garść ziemi, podeszłam do dołu schyliłam się i rzuciłam. Wypowiedziałam ostatnie słowa.
Wiedziałam,że to usłyszy. "Kocham Cię, zawsze tak bedzie! Spoczywaj w pokoju". Zaczęłam szlochać, nie mogłam opanowac łez, spływały jedna po drugiej. Uklekłam przed dołem i płakałam, błagałam by wróciła, by nie zostawiała mnie tu samej, by nie odchodziła, by mnie przytuliła. Nie mogłam się uspokoić, czułam jej obecnośc czułam jak mnie przytula  i prosi bym nie płakała. Chciałam iśc tam do niej! Maciek mnie trzymał a ludzie zasypywali moją przyjaciółkę. Płakałam jak małe dziecko, wiłam się w zaciśnietych ramionach przyjaciela. Bolało bardzo. Odszedła na zawsze. Już nie ma Jej.
Jest tam gdzie jejlepiej. Kręciło mi sie w głowie, czułam ze brakuje mi powietrza, miałam Jej obraz przed oczyma. Czułam ze osuwam się na ziemie, ze moje nogi staja sie jak z waty. Opadłam. Siedziałam skulona przy Pawle i Macku. Wszyscy się już rozeszli pozostawiająć kwiaty na grobie mojej małej przyjaciółki. Podeszłam do grobu i położyłam się na nim. Zostawiłam swoje łzy przy niej. Maciek z Pawłem wzięli mnie pod ramiona i pomogli iść. Wsiadłam do samochodu i patrzyłam przez szybe jak wszystko przemija. Gdybym teraz miała stracić Maćka albo Pawła nie przezyłabym tego. Bałam się też o dziecko, przeciez ja nie powinnam się denerwować. Musze jutro iść na kontrolę do Renaty, żeby zobaczyła czy wszystko jest w porzadku. Dojechaliśmy do domu a przed wejściem stał…

3 komentarze: